piątek, 26 października 2012

Rozdział dziewiąty.

Gdyby jakakolwiek żywa dusza oglądała tę scenę z bocznego profilu, prawdopodobnie nie wiedziałaby, czy się śmiać, czy współczuć jednej ze stron. On - prawie dwumetrowy facet, stojący na progu w samych bokserkach, z puszką energetycznego napoju w ręce, obejmujący niedowierzającym wzrokiem jej kobiece ciało, i ona - niewinna i drobna istota, ogarniająca z zachwytem jego sylwetkę od dołu do góry, starając się omijać punkt największego zainteresowania.
- Chyba przeholowałem z Red Bullami, bo umysł mnie zwodzi - bąknął Zbyszek.
- Po takim geście też uznasz, że wyobraźnia płata Ci figle? - zbliżyłam się i położyłam dłonie na jego plecach, układając głowę na nagim torsie. Nie musiałam długo czekać, aż odwzajemni uścisk, po chwili poczułam, jak oplata mnie w talii swoimi szerokimi ramionami. Staliśmy w takiej pozycji przez jakiś czas, tworząc jeden, niefunkcjonujący bez drugiej połówki organizm, wsłuchując się we wciągane i wydychane przez nasze nosy powietrze.
- Teraz wiem, że nie zwariowałem - wypowiedział te słowa z wielką czułością.
Podniosłam głowę do góry i znieruchomiałam, widząc te roztapiające zmysły spojrzenie.
- Masz zielone oczy? - na pewno uzna to pytanie za idiotyczne.
- Od kiedy tylko pamiętam - uśmiechnął się szeroko.
- Widząc Cię w telewizji, a potem w szpitalu, wydawało mi się, że Twoje tęczówki były innego koloru...
- To przez soczewki, które zakładam podczas meczy i treningów. Na co dzień wolę okulary. A podczas wizyt u Ciebie specjalnie je zakładałem, żeby bardziej Ci się spodobać - Zbyś puścił do mnie oko, na co ja zareagowałam śmiechem.
- No dobra, może wpuścisz mnie w końcu do środka i normalnie porozmawiamy? - podsumowałam.
- Nie ma sprawy, tylko radzę przygotować się na niemały szok.
Zrozumiałam, o co mu chodzi, kiedy przekroczyłam próg zbyszkowego pokoju. Aż mnie świerzbiło, aby przeszkolić go z nauki podstawowego sprzątania.
Żeby rozpoznać kolor dywanu położonego koło łóżka i pod łóżkiem, trzeba by było przekopać stertę męskich ubrań, w szczególności bieliznę. Suszące się skarpetki zostały umieszczone na telewizorze, a cała wystawa butów ustawiona była przed drzwiami łazienki. Przeskakuje przez nie, czy co? Że o puszkach od ukochanego napoju leżących, o dziwo, także przy ubikacji, nie wspomnę. Nawet stojący na stole bukiecik fiołków nie mógł dodać mu jakiegokolwiek uroku.
- W domu też tak masz? - parsknęłam. - Taki ładny pokój zamieniłeś w męskie pobojowisko.
- Skądże, w Warszawie jest idealny porządek. Jeżeli myślisz, że moje chwilowe tu mieszkanko wygląda na mini burdel, to jutro rano pokażę Ci gniazdka chłopaków, gwarantuję, że się przeżegnasz, widząc syf na niższych piętrach.
- Dobra, dobra, zobaczymy - mrugnęłam do niego.
- A' propos pokoju... - dodał Zbyszek. - Owszem, ładny jest, ale coś bym tu zmienił...
- Mianowicie?
- Łóżko.
- A co z nim nie tak? - przeniosłam spojrzenie na mebel. - Długie i wygodne, idealne dla siatkarza.
- Że wygodne i długie to się zgodzę, ale trochę mało miejsca w nim pod względem szerokości.
- Na co Ci...  - urwałam, widząc minę Bartmana. Szkoda, że w pobliżu nie było kija baseballowego czy chociażby długiej listwy, żeby puknąć go w tę sprośną główkę. Faceci myślą tylko o jednym, bez wyjątków.
- To jak, pogadamy? - zmienił ton głosu na poważny.
- Najpierw trzeba tu posprzątać. Pomogę Ci.
We dwójkę uporaliśmy się z bałaganem w kilka minut. Poskładaliśmy wszystkie ciuchy i włożyliśmy je do szafy, Zbyszek przełożył buty, aby nie blokować dostępu do łazienki, pod kaloryfer, ja w tym samym czasie wrzuciłam wszystkie puszki do worka i wyniosłam go na korytarz do zsypu na śmieci.
- Nie rozumiem, jak możesz to pić, na dodatek w takich hurtowych ilościach. Mnie się robi niedobrze po kilku łykach - usiadłam na brzegu łóżka.
- To takie moje małe uzależnienie, jak na razie jedyne - przysiadł się obok.
Siedzieliśmy w milczeniu, wpatrując się w widok za oknem. Nie wiedziałam, od czego zacząć, co mu wytłumaczyć, o co zapytać. W mojej głowie znów zapanował chaos.
- Czemu nie poleciałaś do Japonii? - Bartman splótł swoje palce z moimi.
- Nie byłam gotowa na tak odważny krok. Zostawić rodzinę, przyjaciół, studia, ojczyznę - to nie w moim stylu.
- Ale miałabyś przy sobie Marcina, osobę, która przypominałaby Ci o Polsce. W końcu go kochałaś...
- Kochałam to dobre określenie. Szczerze mówiąc teraz, na dźwięk jego imienia, moje serce w ogóle nie reaguje, tak jak dawniej. Kiedyś byłam gówniarą, niewidzącą świata poza nim, gotową zrobić wszystko, aby go nie stracić. Jednak ostatnio się zmieniłam i przejrzałam na oczy. Nie pozwalałam, aby robił ze mnie żywą lalkę, spełniającą prośby i zachcianki. Granice przekroczył już dawno, a ja wcześniej nie potrafiłam się sprzeciwić.
Zaskoczyłam Zbyszka tą wypowiedzią.
- No to dlaczego go nie zostawiłaś?
- Sama zadaję sobie to pytanie. Non stop się kłóciliśmy, a następnie godziliśmy. Wściekłość zamieniała się w miłość i na odwrót. Rozum wręcz krzyczał we mnie, że wykończę się psychicznie z tym facetem, a serce błagało, abym dała mu kolejną szansę. To było gorsze niż tortury.
- To dlatego przyjechałaś tutaj? - zapytał z uśmiechem.
- Nie tylko dlatego, słyszałam, co mówiłeś o mnie w telewizji. To były najpiękniejsze słowa wypowiedziane z ust chłopaka, jakie kiedykolwiek dotarły do moich uszu.
Bartman uśmiechnął się czule.
- A co będzie z nami?
- Zibi - ścisnęłam mocniej jego palce. - Chcę spróbować, bo wiem, że jesteś tego wart. Jednak my kobiety zbyt dobrze pamiętamy swoich byłych i krzywdy, które nam wyrządzili, wiesz, co mam na myśli, prawda?
Zrozumiał, o co mi chodzi. Na szczęście dla niego, nie należałam do osób, które potrzebują czasu na pozbieranie się po rozstaniu. Z Marcinem nie miałam związanych żadnych wspaniałych wspomnień, więc nie było za czym tęsknić.
- Wiem, ale pamiętaj, ja to nie on - odparł ciepło. - Mogę Cię o coś zapytać?
- Jasne.
- Wykorzystywał Cię?
Kiedy usłyszałam to pytanie, poczułam, jak moje oczy robią się wilgotne. Nikomu o tym nie mówiłam, nawet mamie, która potępiała chłopaka ponad wszystko. Wiedziałam jednak, że Bartmanowi mogę się wyżalić.
- Zmuszał Cię do seksu? - nie bał się zadawać takich pytań.
Poczułam łzę płynącą po policzku. Automatycznie odwróciłam wzrok.
- Po ostatnich nieporozumieniach nie sypialiśmy ze sobą, o ile w ogóle, w naszym przypadku, można to tak nazwać. - ponownie spojrzałam w jego zielone tęczówki. - Nigdy nie doznałam przyjemności ze współżycia. Coś takiego raczej podchodzi pod gwałt. Obejmował mnie od tyłu i zaciągał do łóżka. Wyrywałam się i wrzeszczałam wniebogłosy, on jednak nie reagował. To był brutalny i wyuzdany seks, czułam się jak zabawka, kojąca jego fizyczne potrzeby. Zamiast czułości i spełnienia - ból i gorycz. - twarz miałam całą mokrą od słonych kropel wody.
- Czemu nie zgłosiłaś tego na policję? - Zbyszek nie dowierzał w to, co przed chwilą usłyszał.
- Nie mogłam, to był okres, kiedy kochałam go do szaleństwa. Mimo, że wylałam wtedy morze łez, wybaczyłam mu te wszystkie odrażające rzeczy, które robił ze mną po nocach. Teraz żałuję, że poznałam takiego obrzydliwego dupka.

Bartman, znany z tego, że lubi dużo gadać, teraz nie wiedział, co ma powiedzieć. Z całego serca współczuł Natalii, wiedząc, jak męska populacja lubi zabawiać się kobietami. Z drugiej strony świerzbiło go, aby wsiąść w najbliższy samolot do Japonii, znaleźć Marcina i własnoręcznie obić mu ryj, nie licząc się z konsekwencjami.

Widząc wyraz twarzy Zbyszka, domyśliłam się, że coś kombinuje i to wcale nie skończy się dla pewnej osoby kolorowo. Po chwili jednak jego usta ułożyły się ponownie w delikatny uśmiech. Przyciągnął mnie do siebie, wplatając palce prawej ręki w moje włosy.
- Nie warto marnować łez i myśli na takiego debila - szepnął mi do ucha.
Miał rację. Trzeba zapomnieć o przeszłości i żyć teraźniejszością.
- Czas spać, nie sądzisz? - zapytał, uśmiechając się niewinnie.
Spojrzałam na zegarek. Było już grubo po pierwszej.
- Boże, przepraszam, przeze mnie będziesz wyglądał jutro jak zombie! - zeskoczyłam z łóżka.
- Nie będę, odespałem trochę po meczu - roześmiał się. - Ale Ty potrzebujesz odpoczynku, w końcu trasa Warszawa - Rzeszów nie jest zbyt krótka.
Pokiwałam głowa, zgadzając się z jego słowami. Wyciągnęłam z podróżnej torby szarą bokserkę i spodenki do spania, a następnie skierowałam się do łazienki z zamiarem opłukania się z brudów. Zrzuciłam z siebie ubranie i weszłam pod prysznic. Ciepła woda obmywała me ciało, rozluźniając mięśnie. Dookoła pachniało żelem cytrusowym. Wychodząc, spojrzałam w lustro. Po łzach nie było śladu.
- Słodko wyglądasz - skomentował mój wygląd.
Odpowiedziałam uśmiechem. Oczy kleiły mi się niesamowicie. Położyłam ciuchy na bocznym stoliczku i usiadłam na fotelu. Bartman przyglądał mi się z zaciekawieniem.
- Mogę wiedzieć, co robisz? - zapytał.
- Zamierzam się zdrzemnąć - odparłam.
- Chyba żartujesz! Na siedząco?
- A co, wyczarujesz mi śpiwór?
- Jaki śpiwór, śpisz ze mną, ślicznotko!
Zanim zdążyłam zareagować, Zbyś wyskoczył z wyrka, szybkim ruchem doskoczył do fotela i wziął mnie na ręce.
- Gdzie miałbym maniery, gdybym dziewczynie pozwolił spać na krześle!
- Przecież sam mówiłeś, że łóżko nie jest zbyt szerokie...
- Spokojnie, zmieścimy się - puścił do mnie oko.
Zbyszek pociągnął za róg pościeli, położył mnie na idealnie białym prześcieradle, a sam wskoczył pod pierzynę z drugiej strony. Moja twarz znajdowała się dokładnie na przeciwko jego. Identyczna sytuacja jak pamiętnego dnia w szpitalu, różnica była odczuwalna jedynie w ilości ubrań, które mieliśmy na sobie.
- Dobranoc - wyszeptał i delikatnie musnął moje wargi.
Przeturlałam się na drugi bok. Sen zmorzył mnie szybciej, niż sądziłam.

Zibi od kilkudziesięciu minut obserwował śpiącą dziewczynę. Leciutko przejechał palcem po jej nagim ramieniu. Bóg był niesprawiedliwy, pozwalając męczyć się tak pięknej i inteligentnej kobiecie ze skupiającym się na własnych potrzebach i bezczelnym facetem. Nie potrafił sobie wyobrazić, ile bólu i łez dostarczył Natalii Marcin. Żadnych szczerych uczuć, tylko udawany szacunek. Najbardziej przerażającą wizją była dla Zbyszka ta, w której Chmielewski wykorzystywał ją, co według prawa podchodzi pod gwałt. Podczas rozmowy zauważył w oczach Natalii strach, kiedy z jego ust padło słowo "seks". Bała się fizycznych zbliżeń, tego był pewien. Nie mógł zostawić jej z opinią, że współżycie to najgorsza rzecz na świecie. Ona wyciągnęła go z dołka, więc on w podziękowaniu da Natce ciepło i spełnienie. Pewien pomysł już miał, obawiał się jednak, czy wypali.

Obudziły mnie wrzaski dochodzące z niższych pięter. Pewnie chłopcy otrząsali się po wczorajszym pobojowisku. Ciekawe, czy Alex zdążył im zaleźć za skórę.
Przekręciłam się na lewy bok. W łóżku nie było Zbyszka, na pewno stał już pod prysznicem z zamiarem porannego odświeżenia. Nie pomyliłam się, po chwili do moich uszu dotarł szum wody. Przetarłam oczy i spojrzałam na zegarek. Była punktualnie ósma. Skoro wstał o tak wczesnej porze, śniadanie prawdopodobnie zaczynało się o dziewiątej. Podniosłam się z wyrka i podeszłam do okna. Miasto tonęło w śniegu, którego przybyło w ciągu ostatniej nocy. Ludzie chodzili opatuleni od stóp do głów, drzewa uginały się pod naporem białego puchu, a auta poruszały się po jezdni wyjątkowo spokojnym ruchem. Oderwałam wzrok od widoku zza szyby, aby założyć na siebie codzienne ubranie. Szczerze mówiąc, ogarnął mnie niemały strach, kiedy zobaczyłam puste miejsce po mojej torbie. Przekopałam wszystkie szafy i zakamarki - nigdzie jej nie było.
- Zibi? - zapukałam do drzwi od toalety. - Nie widziałeś moich ciuchów?
- Są tutaj, możesz wejść - odparł.
- Ale skąd się wzięły w łazience? - czyżbym była wczoraj aż tak zmęczona, żeby nie pamiętać, gdzie kładłam swoje ubrania?
- Przełożyłem - trochę mu zajęło wypowiedzenie tego słowa.
Dziwiło mnie, dlaczego to zrobił, jednak nie przyszło mi do głowy, aby wyciągać jakieś pochopne wnioski. Powiedział, że mogę wejść, więc weszłam. Nadal opłukiwał się wodą. Rozsuwane ścianki prysznica nie były na tyle gładkie i przezroczyste, aby dostrzec detale męskiego ciała. Wyciągnęłam z torby czystą bieliznę, jeansy, białą koszulkę z nadrukiem i kardigan. Zrzuciłam z siebie górę od piżamy. Skoro on się przy mnie kąpał, może i nie dosłownie, to dlaczego ja nie mogłabym się przy nim przebierać?
Kiedy założyłam na siebie koronkowy biustonosz i majtki, usłyszałam głos Bartmana:
- Nats, podałabyś mi ręcznik?
- Jasne, momencik.
Sięgnęłam po pierwszy wiszący na wieszaku. Podchodząc do drzwiczek prysznicowych, ujrzałam jego wyciągniętą rękę. Umieściłam w dłoni Zbyszka przedmiot do wycierania ciała. Wtedy stało się coś, na co nie miałam jakiegokolwiek wpływu - rozsunął ścianki i pociągnął mnie do środka.

- Co Ty wyprawiasz?! - Zbyś widział w jej oczach rosnące przerażenie. Musiał to zrobić teraz, nie widział innego wyjścia, aby uwolnić Natalię z fobii jak najprędzej.
- Jak to co? Chcę poznać ciało ukochanej kobiety - przejechał ustami po delikatnej szyi.
- Przecież nie możesz, za parę godzin grasz mecz! Będziesz miał miękkie nogi! - panikowała, nie bojąc się jednak wcale o jego dolne kończyny, a o siebie.
- Przesądy, nie u wszystkich się to zdarza.
- Błagam Cię, zostaw...
- Posłuchaj - złapał dziewczynę za podbródek - Nie jestem Marcinem, który chce Cię wykorzystać, jestem sobą. W ten sposób udowodnię moją miłość do Ciebie i okażę czułość.
- Tylko, że ja się boję - wyszeptała drżącym głosem.
- Rozumiem, że w Twojej głowie nadal siedzą niemiłe wspomnienia związane z seksem, ale obiecuję, że nie pożałujesz. Daj mi spróbować.
Pokiwała nieśmiało głową. Zbyszek przyjął to jako zgodę. Złożył na jej wargach pocałunek, ostrożnie błądząc dłońmi po ciele dziewczyny. Natalia całkowicie poddała się dotykowi, penetrując językiem wnętrze jego ust. Obojgu zrobiło się niesamowicie gorąco. Brunetka spojrzała w zielone tęczówki Zibiego i szepnęła:
- Zrób to.
Reakcja była natychmiastowa. Siatkarz pozbył się koronkowego kompletu Natki, uniósł ją do góry i oparł o kafelki, aby nie odczuła dyskomfortu. W momencie, kiedy przymknęła oczy, on delikatnie wszedł w nią. Powoli poruszał biodrami, aby nieco się rozluźniła. Długo czekać nie musiał, grymas na twarzy dziewczyny zamienił się w uśmiech przyjemności. Oplotła Bartmana mocniej nogami, prosząc w ten sposób o szybsze ruchy. Ciepło i spełnienie wlewało się do jej wnętrza z każdym pchnięciem. Podobało mu się, gdy z napływu emocji aż wbijała swe paznokcie w jego plecy i jęczała do ucha.
Po osiągnięciu szczytu, dwójka prysznicowych kochanków wsłuchiwała się w swoje przyspieszone oddechy. W ich żyłach krążyła spora dawka adrenaliny.
- I co, nie było tak źle, jak sądziłaś na początku - Zbyszek uśmiechnął się diabelsko.
- Źle? Było wspaniale! Nigdy nie czułam się tak dobrze! - dziewczyna nadal była podekscytowana.
- Gwarantuję, że jeszcze nie raz tak się poczujesz - musnął moje wargi. - Koniec tych przyjemności, bo nie zdążymy na śniadanie.
Obmyliśmy się z potu ociekającego po skórze, wskoczyliśmy w ubrania i zdecydowanym krokiem wyszliśmy z pokoju. Idąc w kierunku windy, usłyszeliśmy krzyk dochodzący piętro niżej, właściwie wrzask kobiety.
- Coś mi się wydaje, że będziemy musieli zatrzymać się na dziewiątym, zważywszy na to, kto tam mieszka - bąknął Bartman.
Minutę później staliśmy na korytarzu, rozdziawiając gęby ze zdumienia.
- Mieliśmy tu już różnych gości, ale na takich świntuchów trafiliśmy pierwszy raz! - pokojówka dostała wypieków ze złości.
Nie było się co dziwić jej zachowaniu. Na ścianach i suficie widoczne były ślady różnorodnych alkoholi, wazony z kwiatami leżały porozbijane na podłodze, a w zakamarkach sofy powciskane zostały papierki od cukierków, a nawet prezerwatywy.
- Gorzej niż w sali psychiatrycznej - podsumował Zbyszek.
Po chwili drzwi się otworzyły, a naszym oczom ukazało się dwóch najprawdopodobniejszych winowajców.
- Panowie może to wyjaśnią?! - sprzątaczka była na skraju wytrzymania.
Kubiak przeczesał palcami włosy, natomiast Alex błądził wzrokiem po panelach.
- Trochę się zabalowało... - bąknął pod nosem Misiek.
- Trochę? Przecież to istne przegięcie!
- W sumie racja, ale spokojnie, wszystko posprzątamy i odmalujemy!
- Kiedy? Po śniadaniu jedziecie na trening, potem mecz i wieczorem już Was tu nie ma!
- Będziemy błagać trenera na kolanach, abyśmy zostali jeszcze jedną noc. Zbyt pozytywnie na pewno nie zareaguje, ale spróbować trzeba. - obmyślił Michał. - A teraz przepraszamy szanowną Panią, ale musimy zdążyć na najważniejszy posiłek!
- A, jeszcze jedno! - pokojówka krzyknęła za nami, kiedy skierowaliśmy się do windy. - Te prezerwatywy - niezły żart! - prychnęła.
- Nigdy nie wiadomo, kiedy mogą się przydać - odparł Kubiak i ledwo uchronił się przed ciosem szmatką.

Przebierałam widelcem w sałatce, którą sama sobie nałożyłam. Nie mogłam skupić się na jedzeniu, kiedy Zbyszek siedział naprzeciwko mnie. Non stop ocierał się butem o moją lewą nogę i puszczał do mnie perskie oko, przypominając mi w ten sposób poranną akcję pod prysznicem. Czułam, że krew szybciej krąży w moich policzkach i lada moment zrobię się czerwona jak burak. Dookoła nie było żadnej innej kobiety, pewnie dlatego inni siatkarze spoglądali w stronę naszego stolika z coraz większym zainteresowaniem. Siedziałam razem ze Zibim, Miśkiem i Alexem, którzy pałaszowali swoje porcje z wielką zachłannością.
- Nie jesteś głodna? - zapytał Bartman.
- Straciłam apetyt w momencie kąpania się - spojrzałam w jego zielone tęczówki, uśmiechając się diabelsko. Odpowiedział dotykając butem mojego kolana.
- Stary, mogę Ci zadać jedno pytanie? - zapytał Michał z pełną buzią.
- No pewnie.
- Masz jakieś owsiki w dupie czy co? Przecież czuję, jak przebierasz nogą pod stołem.
Słysząc te słowa, zakryłam usta, aby nie wybuchnąć śmiechem, natomiast Alex odwrócił głowę w inną stronę, zaśmiewając się po cichu.
- Skąd! Trochę mało miejsca, nogi mi cierpną.
Pokręciłam tylko głową. Kłamczuch. Jednak z drugiej strony na co liczyłam? Że przy śniadaniu będzie mu opowiadał o swoich podbojach seksualnych? Lepsze małe kłamstewko niż taka prawda.

Wiedziałam, od początku wiedziałam, że to się tak skończy. Że niby to przesądy, że się nie u wszystkich zdarza? Akurat. Właśnie miałam chodzący dowód na to, że miękkie nogi to żaden absurd.
Ćwiczenia rozciągające poszły mu bardzo dobrze, o wiele gorzej było, kiedy podzielili się na dwie drużyny i zagrali króciutki meczyk. Trener, już i tak wściekły po rewelacjach od Miśka, przez które musieli zostać jeszcze jedną noc, patrzył na Bartmana ze zdumieniem w oczach. Odbicia górne, dolne całkiem nieźle, ale wyskoki do bloku i zbicia? Istna tragedia. Nie mógł w ogóle odbić się od podłoża, jakby podeszwy butów miał zrobione z lepkiej gumy. Koledzy z drużyny patrzyli w moją stronę z uśmiechami na twarzach, przez co ja w kilka sekund spaliłam buraka. Bernardi również skierował swoje spojrzenie na mnie i krzyknął:
- Ty - pokazując palcem na moją osobę - i Ty - wskazując Zbyszka - na stronę, natychmiast!
Coś mi się wydaje, że gratulacji nam składał nie będzie.

~~~~~~~~~~~~~~~~

Jeżeli czytasz, pozostaw po sobie chociażby króciutki komentarz. O wiele przyjemniej się piszę, kiedy wiem, że mam dla kogo to robić.

Dziękuję za wszystkie miłe słowa pod poprzednim rozdziałem. ;* Pozostawiam do Waszej oceny kolejny. Mam nadzieję, że jest zrozumiały i niepogmatwany, pisałam go pod wpływem antybiotyków. ;)
Poznajecie kilka szczegółów z toksycznego związku Natalii i Marcina. Szczerze mówiąc, nie widziałam tego fragmentu we wcześniejszej wersji, ale uznałam, że opowiadanie przesłodzone być nie może. Poza tym, przeraża mnie moja erotyczna wyobraźnia, chyba Was nie gorszę pisząc takie rzeczy. :D A co do numeru pokoju - zamierzony, także kochana Evie, nie tylko Ty masz problemy ze sobą. :D Postaram się dodać kolejną część jak najszybciej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz