„ Nie ma cię i nie wiem
już, gdzie jesteś, ale dobrze, że nie wiesz co u mnie, bo pękłoby ci serce.”
Usiadł z powrotem na krześle i z wyrzutem spojrzał w jej
oczy o odcieniu oceanu. Niby niewinne słowa z ust dziewczyny, a doprowadzają
faceta do białej gorączki.
- Skąd o mnie tyle wiesz?! – fuknął, chwytając się za głowę.
Nie chciał wspominać tego okresu, tamtych kobiet, tamtej okolicy. Niczego.
- Klub Black Widow,
jedna z sierpniowych nocy, 2009 rok, pamiętasz? – poczuł się, jakby właśnie
wbiła mu sztylet w już i tak zmarnowane serce. Pamiętał, aż za dobrze. – Byłam
wtedy jedną z kelnerek na wakacyjnym stażu. Przyszedłeś całkowicie pijany,
prosząc o jeszcze większą dawkę alkoholu. Zagadałeś do jakiejś rudej laluni i
zaciągnąłeś w ustronne miejsce. I tak się zaczęło. Co wieczór zaglądałeś do
klubu, co noc zabawiałeś się z inną. Zaimponowałeś mi, Zbyszek. Wyglądałeś na
faceta, dla którego nie liczy się stały związek, a ciągła zabawa. To właśnie ty
poniekąd zmieniłeś moje życie.
Już po wtrąceniu o rudowłosej głowa zapulsowała mu od
poczucia winy. Tłukł się wewnątrz siebie z myślami. Żałował, że w ogóle
zobaczył ten cholerny szyld klubu, jebiący po oczach.
Kręcił się po mieście,
uderzając po drodze w uliczne latarnie. Kilka godzin wcześniej Kaśka
ostatecznie przekreśliła ich związek, argumentując, że na zdrowy rozum nie miał
on żadnego sensu. Ból przeszywał jego serce, pochłonięte trunki szumiały mu w
głowie. Niedoświadczenie w związkach kazało mu odreagować beznadziejną miłość.
Plączącymi się nogami dotarł do klubu, znajdującego się w centrum miasta. Nie
zwracał uwagi na niedowierzające spojrzenia młodocianych kobiet. No tak, jak
często spotyka się uwalonego siatkarza? Liczyło się tylko to, aby jeszcze sobie
popić, jeszcze dowalić swojej słabej głowie.
Ciągnąc kolejną
szklaneczkę, zwrócił uwagę na przyglądającą mu się dziewczynę. Przysiadła się
bliżej, patrząc rozpijaczonym spojrzeniem. Pachniała winem i cytrusowymi
perfumami. Nie pamiętał, w którym momencie pociągnął ją za rękę i wciągnął do
łazienki. Chwila namiętności, dająca ukojenie jego zszarganemu układowi
nerwowemu. Spodobało mu się takie lekkie życie, mógł wyładowywać swój
testosteron bezprawnie, bez żadnych konsekwencji.
Nie umiał zliczyć, ile
dziewcząt potraktował w podobny sposób. Nie znał ich imion, nie wiedział, ile
mają lat, nie potrafił odróżnić odcienia włosów i koloru oczu. Liczyło się
tylko zapomnienie o Kaśce, zapomnienie o tej wielkiej szkodzie, jaką mu
wyrządziła.
- Zbyszek, ty mnie w ogóle słuchasz? – Ewelina spojrzała na
niego spod byka, zarzucając blond włosy na plecy.
- Tylko dlatego mnie poprosiłaś o rozmowę? Wykorzystałaś
uczucia Miśka, ciało Alexa, jeszcze tylko dowalenie mojej osobie było potrzebne
do spełnienia! – zawarczał, kipiąc ze złości.
- O czym ty mówisz?
Nie zależało mi na zniszczeniu cię psychicznie, chciałam po prostu
twojej pomocy. Prowadziłam życie w taki sam sposób, jak ty wcześniej. Gdybym
wiedziała, co Michał czuje do mnie tak naprawdę, nie potraktowałabym go jak
tych wszystkich troglodytów!
- Byłem dla ciebie autorytetem? – zaśmiał się cynicznie,
wycierając spocone ręce w materiał bluzy. Zmieliło mu żołądek na myśl, że to
właśnie przez niego Piotrowska potraktowała Kubiaka jak zabawkę. – Marnego
sobie guru wybrałaś.
- Wyglądałeś na szczęśliwego, uśmiech wiecznie nie znikał z
twojej twarzy… - bąknęła, mażąc kościstymi palcami szlaczki na pościeli.
- Szczęśliwego? Dziewczyno, w tym klubie nigdy nie byłem
trzeźwy! To było odreagowanie po stracie dziewczyny, na zdrowy rozum nigdy nie
wybrałbym takiego życia! No tak, ale co się dzieje z umysłem człowieka po
alkoholu, w głowie bezustannie się pierdoli.
- Nie wiedziałam, naprawdę. Myślałam, że robiłeś tak dla
przyjemności, a nie dla zapomnienia…
- A co to była za przyjemność, uprawiać seks z zupełnie
obcymi kobietami? Gdybym był mądrzejszy, wybrałbym jakiś bardziej racjonalny
sposób. Przez swoją głupotę mogłem stracić szansę na zawodową karierę! Też
chcesz takiego życia?
- Moje życie już i tak jest dosyć pogmatwane. – wyszeptała, wycierając jedną samotnie
płynącą po policzku łzę. – Myślisz, że po tym wszystkim będę potrafiła się
zakochać, tak na stałe?
- Jestem pewien. Ja poznałem miłość swojego życia i
powinienem ją ratować, zanim rozsypie się na dobre. Przepraszam, muszę lecieć.
– wybiegł z sali, o mały włos nie przewracając pulchniutkiej siostry
oddziałowej. Wyfrunął jak na skrzydłach ze szpitala i dopadł stojący na
parkingu samochód Michała.
- Chłopie, dorzuciła ci jakiś środków halucynogennych? –
zapytał śmiechowo Kubiak, odpalając silnik.
- Bądź chociaż raz poważny i jedź!
- Dokąd?
Bartman zapiął pasy, patrząc przez szybę na zakochanych,
patrzących sobie w oczy z czułością.
- Muszę ją znaleźć i naprawić szkody, jakie wyrządził mój
ojciec.
Okej, postanowiłam w końcu nieco przewietrzyć swój organizm
i ramach rekompensaty za przyjęcie pod rodzinny dach wyruszyłam na podbój
supermarketu. Tak, tak, Biedronka rules.
Wskoczyłam w luźny sweterek, maskujący zaokrąglony brzuch i jeansy, na nogi
wdziałam granatowe trampki. Z portfelem w jednej kieszeni, listą potrzebnych
produktów w drugiej, rozpoczęłam zakupowy szał. Niemal biegałam między regałami
z przeładowanym koszykiem, aż bojąc się taszczyć to wszystko do domu. Niby
tylko kilka metrów drogi, ale błagam was, kręgosłup mi pęknie stuprocentowo. W
drodze na dział typowo chemiczny mignęła mi głowa z typowym irokezem i tzw.
tunelem w prawym uchu. Dam sobie nogę odciąć, ba, nawet dwie, że gdzieś już
widziałam identyczne zaczesanie. Wzruszając jedynie ramionami, rzuciłam się
między proszki do prania a papiery toaletowe. Porównując, czym różni się płyn
do płukania tkanin takiej firmy, a takiej, owiał mnie zapach drastycznych dla
nosa perfum. Męskich perfum. Mimo walącego serca, nie odwróciłam się. Modliłam
się w duchu, żeby to był tylko nieszczęsny zbieg okoliczności. Ta, nie dla psa
kiełbasa. Spojrzałam w dół, kiedy oplótł mnie wytatuowanymi ramionami w pasie.
Odwrócił mnie gwałtownie w swoją stronę, zmuszając do spojrzenia mu w oczy.
Zamarłam, upuszczając na ziemię wyżej wymieniony płyn. To nie może być prawda,
to nie może być on.
- Witaj, Natalio – wyszeptał złowieszczo i bez żadnej zgody
przycisnął swoje zgłodniałe wargi do moich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz