piątek, 26 października 2012

Rozdział trzeci.


 
Odwiedzenie rodziców i siostry po tak długiej nieobecności było dla Zibiego kojące. W rodzinnym domu czuł się jak za dawnych lat, dla rodziców znów był tym roześmianym, ukochanym dzieckiem, a dla siostry wkurzającym i droczącym się z nią bratem. Nie mógł za długo u nich zostać, z rana miał przedostatni trening przed Pucharem Polski, poza tym obiecał, że jutro będzie grał, a nie bujał w obłokach. Z niechęcią pożegnał się z rodziną, wsiadł do samochodu i ruszył w stronę swojego mieszkania. Po 30 minutach jazdy zaparkował auto przed domem i wszedł do środka. Nie miał ochoty nawet się rozpakować, od razu wziął prysznic i wskoczył do łóżka. Mimo, że mieszkał sam już ponad 4 lata, teraz czuł dziwną pustkę. Wszystko wydawało mu się za duże dla jednej osoby - sypialnia, łazienka, kuchnia, salon. Chciał czuć ciepło, radość, miłość, widzieć gromadkę dzieci biegających na bosaka po pokojach, ale przede wszystkim chciał jej - kochającej i uśmiechniętej żony - Natalii.
"Chyba już naprawdę głupieję." - pomyślał i po chwili zasnął. Śnił właśnie o niej.
Rano obudził się w melancholijnym nastroju. Spojrzał na zegarek, po czym momentalnie wyskoczył z łóżka.
- Cholera jasna, zaspałem!
Nie miał czasu, żeby choćby cokolwiek zjeść, z zawrotną prędkością założył na siebie szary dres, zabrał torbę ze strojem sportowym i pobiegł do samochodu. Kubiak, którego zawsze zabierał ze sobą, na całe szczęście jeszcze stał przed domem, nie miał jednak zbyt zadowolonej miny.
- Stary, jak nie dojedziemy w 10 minut to nas ukatrupią! - krzyknął, wchodząc do auta.
Zadanie było trudne do wykonania, ponieważ praktycznie musieli przejechać przez całe centrum miasta.
- Jak jedziesz, kurwa! - Zbyszek zatrąbił na jadącego przed nimi faceta w srebrnym Citroenie.
Michał patrzył na przyjaciela z niedowierzaniem. Nie pierwszy raz Bartman nie panował przy kierownicy nad swoimi emocjami, jednak tym razem przekraczał możliwe bariery.
Łamał wszystkie przepisy drogowe, nie mówiąc już o przekroczeniu prędkości, ledwo wyminął dwie osoby przechodzące przez drogę, na dodatek z jego ust sypały się takie wiązanki wulgaryzmów, których Kubiak na uszy nie słyszał. Postanowił zacząć rozmowę, aby uspokoić nieco Zibiego.
- Słyszałeś, że ta ładna blondynka, która szaleje za Bartkiem, codziennie wyczekuje przed jego domem? Chłopie, gdybym ja miał takie fanki...
- Bardzo interesujące - odparł sucho Zbyszek.
- Co z Tobą? Gdzie ten zabawny i uśmiechnięty od ucha do ucha facet?
- Tymczasowo niedostępny - warknął Bartman.
Michał nie mógł uwierzyć. Jeśli Zibi nie zdobędzie tej dziewczyny, to będzie już do końca życia zachowywał się jak gderliwa baba? O nie, tak nie może być! Cóż, będzie musiał pomóc przyjacielowi w miłosnych podbojach, bo chłopina jak widać sam nie daje sobie z tym rady.
- Odwiedzasz dzisiaj Natalię?
- Tak, a co?
- To ja pojadę z Tobą.
Zbyszek spojrzał na przyjaciela ze zdumieniem.
- No co się tak gapisz? Myślisz, że nie mam ochoty poznać przyszłej żony swojego kumpla?
- Fajnie, będziesz miał okazję zobaczyć, jak się przy niej kompromituję - odburknął Bartman.
- Stary, nie przesadzaj! Nie działa na nią Twój urok osobisty?
- A gówno! Może i działa, ale co mi po tym? Natalia widzi mnie jako swojego przyjaciela, a nie chłopaka.
- No bo obrałeś złą strategię! Zamiast flirtować nastawiasz bardziej ramię do wypłakiwania się, jak dobry kumpel.
- Myślisz, że nie flirtowałem? Tylko ona zamiast przyjąć to jako grę wstępną obróciła w żart.
- A coś Ty jej powiedział?
Zbyszek zamilkł.
- Chłopie, musisz ją oczarować sobą, uzależnić od siebie, rozkochać w sobie!
- A jak ja mam to niby zrobić, do cholery?
- Rób się coraz bardziej romantyczny, przytulaj ją, praw czułe słówka. Zdaj się na męski punkt widzenia. Ani się obejrzysz, a zostawi tamtego i będzie Twoja!
- Naprawdę myślisz, że to podziała?
- W końcu jesteśmy siatkarzami, nasz urok na wszystkie kobiety działa - Kubiak mrugnął do przyjaciela. - A tak poza tym, to ona się w tym szpitalu nie nudzi?
Zibi uśmiechnął się diabelsko pod nosem.
- Nie masz się czym martwić, załatwiłem jej masę atrakcji.

Pojęcia nie miałam, jak on to zrobił, ale byłam mu z całego serca wdzięczna. Od wczesnego rana przeżywałam prawdziwe oblężenie, jakbym zamiast zwyczajnej wizyty w szpitalu po omdleniu, została wyleczona z ciężkiego nowotworu. Poinformował wszystkich przyjaciół, kumpli z uczelni, przybyło nawet parę osób, które znałam tylko z widzenia. Każdy przywiózł mi coś do zjedzenia, niektórzy kupili bukiet kwiatów, a jeszcze inni urocze baloniki z napisem: "Zdrowiej, tęsknimy!"
Znajomi z uczelni opowiadali mi, co ciekawego dzieje się na uniwersytecie, a przyjaciółki poinformowały mnie, co nowego na naszym osiedlu. Jednak na pytanie "Kto Wam powiedział, że tu jestem?", każda uśmiechała się pod nosem mówiąc, że to tajemnica. Cóż, jeśli Zbyszek tak jak obiecał się dzisiaj pojawi, z wielką przyjemnością go wyściskam i podziękuję.

Bartman radził sobie na treningu wyjątkowo dobrze, dlatego trener skrócił go o niecałą godzinę, aby zawodnicy mogli solidnie odpocząć. Jednak dla Zbyszka nie będzie to czas odpoczynku, przez te dwa dni przed Pucharem Świata będzie się męczył tak długo, aż w końcu zdobędzie serce swej wybranki. W głowie obmyślał już pewien plan. Wsiadł razem z Miśkiem do swojego Audi i ruszył w stronę szpitala.

Myślałam, że po wizycie wszystkich najbliższych znajomych nic mnie już nie zdziwi. A jednak.
Kiedy przyjaciele opuścili szpital, miałam jedynie niecałe pół godziny spokoju. Po tym czasie do mojej sali wpadła mama. Gdy tylko mnie ujrzała, od razu rzuciła mi się na szyję.
- Córciu, moja najukochańsza córeczko, nic Ci nie jest? - po jej policzkach popłynęły łzy.
- Mamo, w porządku, przecież dobrze wiesz, że to nie pierwszy raz, kiedy leżę w szpitalu.
- Czemu nie zadzwoniłaś, nie powiedziałaś?
- Bo za bardzo się przejmujesz, nie chciałam Cię martwić. Poza tym za trzy dni wychodzę ze szpitala.
Z mamą zawsze miło mi się rozmawiało. Z wielką przyjemnością słuchałam, jak jej się powodzi w pracy i jak radzi sobie z moim prawie osiemnastoletnim bratem. Na całe szczęście nie wypytywała o Marcina, bo to on był zawsze powodem jakichkolwiek kłótni.
- Kochanie, wybacz, że nie posiedzę u Ciebie jeszcze trochę czasu, ale za 15 minut zaczynam zmianę w pracy - powiedziała, podnosząc się z krzesła.
Los mnie jednak nie oszczędzał, bo akurat wychodząc, wpadła prosto na umięśniony brzuch Zbyszka. Spojrzało na niego z oczami wielkimi ze zdumienia.
- Mamuś, to jest Zibi Bartman, mój... nowy przyjaciel - wydukałam, rumieniąc się.
- Pani jest mamą tego tutaj anioła? Przynajmniej wiem, po kim Natalia odziedziczyła urodę. Niezmiernie miło mi poznać - Zbyszek uśmiechnął się do niej szarmancko.
Nie mogła wypowiedzieć słowa, jednak po chwili wysyczała do mnie:
- Później porozmawiamy - i wyszła.
Bartman uśmiechnął się do mnie jednym ze swoich najpiękniejszych uśmiechów.
- Cześć piękna - powiedział niezwykle słodkim głosem. - Mam nadzieję, że się nie nudziłaś.
- Powiedz mi, jak to zrobiłeś?
- Ale co? - uśmiechnął się diabelsko.
- Jak zdołałeś poinformować wszystkich ludzi, których znam, że tu jestem?
- Obiecałem, że nie będziesz się nudziła, a ja dotrzymuję słowa. No cóż, masz szczęście, że poznałaś tak kreatywnego faceta, nic więcej Ci nie powiem - mrugnął do mnie. - A jeśli już jesteśmy przy poznawaniu, chciałbym, żebyś lepiej poznała mojego najlepszego kumpla, Miśka Kubiaka.
Na początku myślałam, że żartuje, jednak po chwili do sali wpadł Michał, wykrzykując " Ta daaam!".
- Dwóch siatkarzy jednego dnia, matko - złapałam się za głowę.
Kubiak wybuchnął śmiechem.
- Miałeś rację, nie dość, że zniewalająco piękna, to na dodatek słodka i zabawna.
Bartman rzucił mu bazyliszkowe spojrzenie.
- Eem, przynieść Ci coś do picia albo do zjedzenia? - zapytał.
- Napiłabym się herbaty, bo dzięki Twojemu pomysłowi najedzona jestem do syta - uśmiechnęłam się do niego.
Zbyszek puścił do mnie oko i wyszedł do kawiarenki, która znajdowała się na parterze.
Tymczasem Michał usiadł na krześle obok mojego łóżka.
- I jak Ci się układa ze Zibim? - zapytał.
Nie spodziewałam się takiego pytania.
- Świetnie, to taki uroczy i zabawny facet.
- Na dodatek wciąż wolny... - urwał w pół zdania.
Nie zdążyłam zapytać, co ma na myśli, bo w tym momencie do sali wszedł Zibi, niosąc na tacce trzy herbaty.
- Przegapiłem coś ciekawego?
- Nie, właśnie zapoznawałem się z Twoją... przyjaciółką - odparł Misiek.
Wspaniale mi się z nimi rozmawiało, sam Zbyszek był strasznie zabawny, jednak z Michałem rozśmieszali mnie praktycznie do łez. Jedynie obawiałam się pytań dotyczących Marcina i miałam słuszne obawy, w jakimś momencie Kubiak zwrócił się do mnie:
- A jak Ci się układa z chłopakiem? Nie odwiedza Cię?
Mina mi zrzedła, spuściłam wzrok na swoje dłonie, natomiast Bartman patrzył na przyjaciela morderczym spojrzeniem.
- No wiesz... ma próby, jest w zespole i... nie ma za bardzo czasu... - wydukałam.
- Co się dzieje? Nam możesz powiedzieć - Zbyszek wypowiedział te słowa troskliwym głosem.
- Pokłóciliśmy się. On nalega, żebym wyjechała z nim do Japonii, bo będzie tam nagrywał płytę. Nie chcę tam jechać, bo tu mam rodzinę, przyjaciół, studia, z drugiej strony kocham go, w końcu jest moim chłopakiem. Nie wiem, jak to będzie, on ma zamiar lecieć zaraz po moim wyjściu ze szpitala, mam za mało czasu na zastanowienie.
Zibi po usłyszeniu tych słów wypluł całą herbatę, którą trzymał w ustach na swoje spodnie, a Michał wyglądał, jakby brakowało mu powietrza.
I pewnie cisza trwałaby o wiele dużej, gdyby do sali nie weszła pielęgniarka, mówiąc:
- Panowie wybaczą, muszę zabrać Waszą koleżankę na badania, nie wychodźcie, zaraz wrócimy.
Po czym zaprowadziła mnie do gabinetu zabiegowego.

Michał i Zbyszek siedzieli w milczeniu. Pierwszy z nich układał w głowie to, co im przed chwilą powiedziała, drugi natomiast siedział z krwawiącym sercem, rozbity emocjonalnie.
- Kurwa mać... - Bartman schował twarz w dłoniach.
- Ile mamy czasu? - Kubiak zapytał drżącym głosem.
- Trzy dni, w czym ostatni z nich to ten, w którym gramy mecz w Pucharze Polski...
- Cholera jasna, czyli dwa.
- Straciłem ją, straciłem... - Zbyszek nie mógł opanować emocji.
- Przestań! Nie masz pewności, że na pewno wyjedzie!
- No przecież mówiła, że go kocha, że nie potrafi go zostawić!
- Chłopie, musisz brać się do roboty od zaraz, inaczej naprawdę ją stracisz! Jutro mamy przerwę od treningu, albo coś zaiskrzy, albo naprawdę wpadniemy w gówno.
- Ale co ja mam zrobić?
- Siedź jutro tu cały dzień, nie wiem, wymyśl coś! Cicho, wracają!

Po moim powrocie nie zauważyłam żadnych zmian w ich zachowaniu, może oprócz tego, że Zbyszek był jakby roztrzęsiony.
- Dobrze się czujesz? - zapytałam troskliwie.
Zamiast niego odpowiedział Michał:
- To przez tę herbatę, wylała mu się na czułe miejsce, no wiesz... Wybaczcie, muszę zostawić Was samych, mama się do mnie dobija telefonicznie - skłamał i wyszedł.
Zostałam ze Zbyszkiem sama.
- Przepraszam, może nie powinnam była mówić... - zaczęłam.
- Nie, dobrze, że powiedziałaś. Po prostu to dla mnie szok, że tak nagle znikniesz.
- Zibi, ja jeszcze nie podjęłam decyzji.
- To mam nadzieję, że podejmiesz właściwą - uśmiechnął się smutno. - Słuchaj, jutro mam cały dzień wolny, może przyniósłbym kilka filmów i razem byśmy je obejrzeli?
- Bardzo chętnie.
- Cieszę się. Wybacz, ale muszę już iść - podniósł się z krzesła.
Myślałam, że skieruje się w stronę drzwi, jednak on niespodziewanie usiadł na moim łóżku i przyciągnął mnie do siebie. Był taki ciepły, z jego ramion biło bezpieczeństwo. Po chwili szepnął mi do ucha:
- Błagam Cię, nie zostawiaj mnie, bo ja... tak jakby zależę od Ciebie.
Po czym wstał i wyszedł, zostawiając mnie z tysiącami pytań przebiegającymi przez głowę.

Zbyszek wyszedł na ulicę. Miał ochotę coś rozwalić, zasadzić komuś porządnego kopa. Los z niego zadrwił, wystawił go na próbę. Jak ma zdobyć Natalię w ciągu dwóch dni, rozkochać w sobie, sprawić, żeby zostawiła swojego obecnego chłopaka? Nie do wykonania! Jednak gdzieś w jego sercu tliła się iskierka nadziei, która mówiła mu, żeby spróbował. Owszem, będzie próbował. Plan na jutrzejszy dzień układał od rana. Czy się uda? Zobaczymy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz