„By nasze życie miało wreszcie jakiś
smak,
Wracam chętnie do chwili i pamiętam
pierwszy raz,
Pierwsze spotkanie jak podróż w
nieznane,
Siedzieliśmy wpatrzeni tak jak dzieci,
które jeszcze nic nie wiedzą.”
IRA ~ Ona jest ze snu.
Promienie
słoneczne niemiłosiernie nagrzewały mój policzek. Przewróciłam się na drugi bok
dopiero wtedy, kiedy krew zaczęła sobie w nim hulać do woli, doprowadzając go
do postaci rozwodnionej czerwieni. I ta pozycja nie sprostała moim
oczekiwaniom. Oddechy Zbyszka rozdmuchiwały pukle moich włosów i drażniły
skórę. Bonusowy widok na jego wyrzeźbioną klatkę piersiową wręcz odpędzał
zmęczenie, zamiast je potęgować. Zrezygnowana błądziłam palcami po nagich
plecach bruneta, wpatrując się w jego ujarzmione snem lico. Pomyśleć, że
jeszcze kilka dni temu zamiast mienia ukochanego, na
łóżku ulokowane były klamoty, w większości należące do mojego brata.
Cichutkie
dreptanie i dźwięk odbijającego się o psie ciało kółeczka od obroży przywróciły
moje myśli do rzeczywistości. Bobik wskoczył na łóżko i bez żadnych skrupułów
zaczął oblizywać łydkę swojego pana.
- O,
Natalia, tego się po tobie nie spodziewałem – wymruczał, zanurzając prawą rękę
w ciemności pościeli.
- To nie
ja, głupolu, to pies – zachichotałam, obserwując jego dalsze poczynania.
-
Cholera, a już myślałem, że dzień zacznie się od przyjemności – wygiął usta w
podkówkę, ślamazarnie podnosząc powieki. Pochylił się w moją stronę i złożył na
wargach, a następnie brzuchu soczysty pocałunek. Dla takich momentów warto
obudzić się wcześniej niż on.
Krzątałam
się w kuchni, zmuszona wysłuchiwać jego drażniącego uszy śpiewu przeplatanego z
piskliwym szczekiem yorkshira.
- Zibi,
słońce, mógłbyś być tak uprzejmy i przymknąć buźkę? Bębenki uszne zaraz mi
pękną, aż boję się myśleć, co może się stać z narządami słuchu dziecka.
O dziwo
spełnił moją prośbę, wyciągając usta w poziomą linię. Wystukiwał rękoma na
kolanach znany tylko sobie rytm, jeszcze bardziej denerwując Bobika, ułożonego
jak kot w czasie polowania.
- Coś ty
taki melodyjny się zrobił? – zapytałam, stawiając na stole dwa kubki z gorącą
herbatą.
Wzruszył
jedynie ramionami, posyłając w moją stronę promienny uśmiech.
Siedzieliśmy
na taboretach w pomieszczeniu kuchennym, lustrując swoje twarze. Założył
wyplątany z mojego
niesfornego koka kosmyk włosów za ucho, delikatnie przejeżdżając po kości
policzkowej. Otworzył lekko usta, jakby chciał coś powiedzieć. Niestety,
czułości przerwał dzwoniący telefon, umiejscowiony na blacie.
- Też
sobie moment ktoś wybrał – westchnął, sięgając po komórkę.
Z nieco
zdziwionym wyrazem twarzy wysłuchiwał monologu kobiety, odpowiadając
półsłówkami i kiwając głową.
- Kto to
był? – spytałam, sypiąc karmę do miseczki.
- Kaśka,
moja siostra. Rodzice zapraszają nas na obiad.
Całe
szczęście, że karton z psimi kuleczkami był już pusty, kiedy grzmotnął o
płytki.
- Skąd
wiedzą, że my znów jesteśmy razem?
- Michał
to ich prywatna stacja radiowa – roześmiał się, chociaż ja wcale nie popierałam
jego entuzjazmu. Wizja spotkania z panem Leonem napawała mnie strachem, a nie
radością.
- Dobrze
wiedzieć – mruknęłam, podchodząc do zlewozmywaku. Nie chciałam, żeby widział,
jak trzęsą mi się ręce.
- Natka,
co jest? – szlag by to, za późno.
- Ty mi
się pytasz, co jest? -
chlipnęłam. - A nie pamiętasz? To przez twojego tatę tymczasowo cię straciłam.
Nie chcę powtarzać tego drugi raz.
-
Kochanie. – jego dłonie automatycznie znalazły się na moich biodrach. – Nie
będzie drugiego razu. Kasia zapewniła mnie, że przemówiła ojcu do rozsądku, a
ja jej ufam bezgranicznie. Nie zabierałbym cię do rodzinnego domu, gdyby było
inaczej.
Nie
odpowiedziałam. Wtuliłam twarz w jego ciepły tors, bijąc się z czarnymi
myślami.
Odchodziłam
od zmysłów, przerabiałam wszystkie najgorsze scenariusze, łącznie z takimi,
które goszczą głównie w science-fiction, nagły atak kosmitów, wypełzające z
uszu seniora pijawki i tym podobne dziwactwa. Oczywiście Bartman pod pretekstem
wyprowadzenia psiny na spacer, wystrzelił z domu jak z procy, byle tylko nie musieć
wysłuchiwać moich zażaleń, wywodów i wymyślonych historyjek o tym, co może się
stać. Nie rozumiałam jego obojętności, wręcz ukrywanej radości. Jeszcze do niedawna utrzymywał z
ojcem bardzo przerzedzony kontakt, żarł się z nim na każdym spotkaniu, a teraz
tak po prostu chce mnie do niego zabrać, mnie, źródło ich nieporozumień.
Zdurniał do reszty.
Cholernie
bałam się tego obiadu. Bałam się, że znów miła atmosfera zamieni się w
zawiesistą. Dla mojej wyobraźni pan Leon był katem, który z uśmiechem
szerokości twarzy zgilotynowałby mnie za niewłaściwe słowo czy gest, jak w
terrorze rewolucyjnym. Nie było mowy o żadnych uprzejmościach, zdrobnieniach i
uściskach. Tylko brud, wulgarność i swąd palonego ciała. Za dużo horrorów,
Olszewska, za dużo.
Zakładałam
luźną, szarą sukienkę, gdy do mieszkania wpadł Zbyszek, ciągnący za sobą
Bobika, któremu w ogóle się nie widziało zamienienie świeżego powietrza na
domowe zacisze. Przeczesując włosy, odwróciłam się w jego kierunku. Taszczył
jakąś teczkę pod pachą, a do kieszeni dżinsów momentalnie wsadził drobny
pakunek.
- Co tam
masz? – zapytałam, unosząc brew do góry.
-
Niespodziankę. – wystawił język w moim kierunku. Te rozgwieżdżone oczy o
intensywnym odcieniu zieleni jakoś dziwnie mnie uspokajały. – Jesteś gotowa?
- Prawie
– wzięłam flakonik perfum do ręki i spryskałam szyję, przypudrowała nos, a następnie założyłam na
stopy buty na niewysokim obcasie, aby kręgosłup za szybko mi nie wysiadł.
- Po co się
tak pindrzysz? I tak jesteś piękna – obruszył się, ukazując klawiaturę białych
zębów.
-
Odezwał się, elegant – prychnęłam, wychodząc na zewnątrz przez otwarte drzwi.
Z każdym
pokonanym kilometrem coraz większy strach napływał na me serce. Kiedy Zibi
zaparkował auto przed jedną z kamienic Ursynowa, westchnęłam głęboko. Jaskinio zła, nadchodzę, pomyślałam.
Już po drzwiach
można było spodziewać się wykwintnie urządzonego mieszkania. Hebanowe, bez
żadnych zadrapań, wyblakłych miejsc. Mogłabym podziwiać ich egzystencję w
nieskończoność, gdy nie to, że gwałtownie się otworzyły. Moim oczom ukazała się
szczuplutka kobieta o kręconych włosach, odziana w granatowe dżinsy i
śnieżnobiałą koszulę. Nie miałam już wątpliwości co do tożsamości dziewczyny,
którą Chmielewski określał mianem kochanki Zbyszka.
-
Świetnie, że dotarliście, obiad już wyłożony na stole – wyściskała nas oboje i
zaciągnęła do środka.
Wraz z
przekroczeniem progu mieszkania owionął mnie smakowity zapach. Zrzuciłam obuwie
z nóg i prowadzona przez Zbyszka za rękę, dotarłam do salonu. W oczy rzuciło mi
zdjęcie stojące na bocznej szafeczce. Uszaty Zibi ze swoim pierwszym medalem na
szyi.
-
Błagam, nie komentuj moich uszu – wyszeptał, uśmiechając się zadziornie.
- Synku!
– w największym pomieszczeniu pojawiła się jego mama. Wyglądała niesamowicie
jak na swój wiek. – Jak ja się cieszę, że cię w końcu widzę!
- Ja też
mamo, ja też – przytulił swoją rodzicielkę, czule całując w policzek.
- A ty
musisz być Natalia – uśmiechnęła się promiennie w moim kierunku. – Jestem
Jadwiga. Leoś nie żartował na temat twojej urody, naprawdę mogłabyś startować w
wyborach Miss Świata.
Zdziwiłam
się, i to solidnie. Pan senior mówił coś pozytywnego? O mnie?
- Nie w
tym życiu i nie z aktualną figurą – roześmiałam się, ściskając panią Jadzię na
powitanie.
- I tak
wybornie się trzymasz. I uwierz mi, nawet najlepsze ciało nie jest warte
ominięcia bycia matką. To najlepsze, co może kobietę w życiu spotkać.
-
Powiedz lepiej, kochana, że bycie babcią tak cię uszczęśliwia, zamiast cytować
rozczulające pierdółki – głos, który wcześniej napawał mnie strachem, dochodził
gdzieś za moich pleców. Odwróciłam się. Pan Leon opierał się o ścianę,
wbijając we mnie swoje ciemne oczy. Jednakże nie strzelały one piorunami, nie
igrały w nich ogniki, nic z tych rzeczy. Były cholernie wesołe, ukazywały
pozytywne nastawienie do świata.
- Witaj,
młoda damo – w fazie szoku nawet nie zauważyłam, kiedy podszedł bliżej i
ucałował moją dłoń.
- Dzień
dobry panu – wyjąkałam.
- Panu?
Mów mi tato – uśmiechnął się radośnie.
Oniemiałam
do reszty. Czyżby ktoś zainstalował ukrytą kamerę i próbował mnie wrobić?
Musiał
zauważyć moje zadziwienie, gdyż po chwili znów zaczął mówić.
-
Powinienem przeprosić za wcześniejsze zachowanie. Uwierz mi, nie chciałem cię
zranić ani zniszczyć wasz związek. Po prostu boję się o swojego syna, boję się
o jego głowę. Poprzednie lata nadal napawają mnie strachem. Jednak patrząc na
was coś wewnątrz mi mówi, że to nie jakaś przelotna miłość, tylko coś o wiele
dłuższego, trwalszego. – poklepał mnie po policzku. – Witamy wśród Bartmanów.
Michał
przechadzał się po Warszawie. Jakiś impuls kazał mu wyjść z domu, przewietrzyć
umysł, który gnił w czterech ścianach. Spacerował już od dobrej godziny,
rozmyślając. Prawie dziewięćdziesiąt procent jego myśli stanowiła szatynka o
zielonych oczach. Widział ją w każdej możliwej sytuacji – na ślubnym kobiercu, sali
porodowej, zwyczajnej imprezie czy po prostu w jego ramionach. Nie ukrywał
przed samym sobą, że pomału zaczął uzależniać się od osoby Julii. Znał ją
bardzo krótko, ale wystarczająco, aby określić swoje uczucia względem
dziewczyny. Badania stwierdzają, że można zakochać się w półtorej sekundy.
Kubiak im wierzył. Wierzył, że to, czym darzy Michalczyk nie jest zwyczajnym, szczenięcym
zauroczeniem.
Na
horyzoncie ujrzał akademik, w którym pomieszkiwała dziewczyna Zbyszka. Widząc
postać skulonej dziewczyny, która siedziała na schodach budynku, puścił się
biegiem w jej kierunku. Wiedział, że to ona. I tym razem się nie pomylił.
- Julka?
– usiadł obok niej, obejmując szatynkę ramieniem. – Co się stało?
- Marcin
– wymamrotała, jeszcze szczelniej opatulając twarz ramionami.
-
Chmielewski? – zacisnął pięść. Dopiero teraz zauważył, że na schodku powstawała
plama krwi. – Zrobił ci coś?
Gwałtownie
uniosła głowę. Miała rozcięty łuk brwiowy i siny policzek.
- To
potwór. – zaczęła płakać. – Próbował mnie wciągnąć w jakąś intrygę, która
miałaby zniszczyć związek Natalii i Zbyszka. Nie zgodziłam się, a wtedy mnie
uderzył. Obiecał, że mimo wszystko i tak doprowadzi ich miłość do ruiny.
Nie
odpowiedział. Pozwolił pochlipać zielonookiej w swój tors.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Oesu, co
za głupoty. Bazgranina jak w podstawówce. To częstsze dodawanie chyba nie jest korzystne dla mojego stylu pisania.
Ha, wiem, że nie lubicie Marcina, a ja wam wciskam go na złość. Lubię robić na przekór. Może chociaż odczucia do pana Leona ulegną zmianie.
Z dedykacją dla luli, za cholernie pociągającego Bartmana w jej wydaniu i za całokształt. <3
Następny za tydzień, góra dwa. Hm, to będzie chyba jeden z moich ulubionych. :)
Przepraszam za wszelkie literówki, jeżeli się zdarzają, a ich nie zauważyłam.
Przepraszam za wszelkie literówki, jeżeli się zdarzają, a ich nie zauważyłam.
Poczatek najlepszy : D +moglabys podac link do bloga luli bylabym wdzieczna : ) czekam na kolejne.
OdpowiedzUsuńa proszę bardzo, będę robić reklamę koleżance. :)
Usuńhttp://wloskie-pocieszenie.blogspot.com/ :D
Dzieki : )
UsuńBardzo się cieszę, że pan Leon zmienił nastawienie do Natalii. Dziewczynie napewno ulżyło. Mów mi tato- najlepsze! No to młodzi mają już chyba błogosławieństwo państwa Bartman. Pozdrawiam Angel :**
OdpowiedzUsuńJa i tak uwielbiam Twoją twórczość. Nawet ten Marcin mnie tak nie drażni, a Ty przecież lubisz mieszać. Dobrze, że u Natalii i Zibiego się układa. A Michał na pewno będzie przy Julce, bo tu się coś szykuje. Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńNie widzę zmian w Twoim stylu pisania :) Czyli wszystko gra :) Dla mnie mimo wszystko cudownie! Po co pisałaś, że następny będzie jednym z Twoich ulubionych? Teraz doprowadzasz mnie do białej gorączki. Jak ja wytrwam tydzień, lub jeszcze gorzej dwa tygodnie? :) Coś mi się wydaje, że na tym obiedzie Zibi oświadczy się Natalii, tak mi mówi intuicja. :) I coś chyba znów z tym przeklętym Chmielewskim będzie się dziać! Kubi się zakochał! :D Pozdrowionka od Kindurek :*
OdpowiedzUsuńprzestań twoje opowiadanie jest świetne . z niecierpliwością czekam na następny rozdział . a jeśli masz czas i ochotę to zapraszam do mnie:
OdpowiedzUsuńhttp://volleyball-my-lifee.blogspot.com/ ; )
I to mi się podoba :) Dobrze,że pan Leon zmienił swoje nastawienie do Natalii,bo co by tu dużo mówić, zasługiwała na to. I tak już dużo ze Zbyszkiem wycierpieli, teraz czas na splot szczęśliwych wydarzeń, w którym stanowczo nie ma miejsca na Chmielewskiego i jego nieobliczalnych "zachowań". Michał musi zareagować i ostrzec swojego przyjaciela, o możliwym niebezpieczeństwie.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia, czekam na następny ;)
nie rób nam tego! błagam! po co jeszcze ten Marcin, co? xd wystarczy już tu tego typa, więcej go nam nie potrzeba :P jak dobrze, że Leoś się ogarnął! bałam się, że jednak ta kolacja nie będzie biła, ale jest ok, więc ciesze się :D i nie dawaj tego Marcina! ;)
OdpowiedzUsuńah, jak ja uwielbiam odrywać się od chemii,fizyki i innych bzdurek dla czegoś takiego! :)
OdpowiedzUsuńMarcina, rozumiem, musiałas wcisnąć bo byś psychicznie nie wytrzymała?! - Mów mi tato! zdanie, które może i lekko zmieniło moje odczucia co do pana Leona i aż chciałoby się odpowiedzieć - Dobrze ojcze!
Koleżanko, z tym lizaniem po łydce to ty kuźwa pojechałaś po całości. takie tam małe perwersje w wykonaniu zielonookiego. ja coś czuję, że zielonooka plus dziku= połączenie idealne! ;p
PS. bardzo dziękuję za ded, ale mój Bartman w porównaniu do twojego to się nawet nie umywa. z tego co pamietam to ty zapoczątkowałaś seks pod prysznicem, temat, który omijam jak ognia, a który znalazł się już chyba wszędzie ;p na mnie niestety miejsca nie starczy. wyczerpanie tematu. Jak dobrze, że w domu posiadamy jeszcze tyyle różnych urządzeń;p kończę już te wypociny, bo będę się bała podejść do spowiedzi ;p plus za reklamę mojej grafomani jestem wdzięczna.
PS2. Ira- coś mojego wyssanego z mlekiem matki, za co jeszcze bardziej podoba mi sie rozdział;) pozdrawiam ;*
excuse-moi? ale czy ta niespodzianka Zibiego to przypadkiem nie będą oświadczyny? :) nie pogniewałabym się za taki obrót spraw. Mr Leon ma schizofrenię. ;]śmieszny facet, najpierw napada na dziewczynę, a teraz "mów mi tato", może przeszedł jakąś przemianę wewnętrzną? ja to kupuję :)Zibi nawet budzenie przez psa sprowadza do jednej rzeczy, e-ro-to-man! :) ale właśnie takiego go lubię! ;p Kubi, Kubi, wpadłeś po uczy chłopaku. Nie zna Julii, a już gotowy niczym Romeo stanąć u Jej boku (nie! oczywiście, że nie mówię o tragicznym zakończeniu takiego romansu). No i dochodząc do czarnego charakteru tego opowiadania. Marcin. Nie potrafię się nawet domyślić co ten człowiek znowu kombinuje, ale domyślam się, że przygotowałaś nam coś ciekawego :) pozdrawiam, Embouteillages! ;*
OdpowiedzUsuń"Widział ją w każdej możliwej sytuacji – na ślubnym kobiercu, sali porodowej, zwyczajnej imprezie czy po prostu w jego ramionach." - jak mi się spodobał ten fragment <3
OdpowiedzUsuńPan Leon jest zaje*bisty, uwielbiam go! Skleroza chyba go dopadła... Nie mogę sie doczekać niespodzianki Zibiego. ^^
Pan Leon to chyba jakaś chodząca skleroza jest, albo żona mu nie dała :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Zibi w Twoim wydaniu jest prze-u-ro-czy! :) Co nie zmienia faktu, że tylko jedno mu chodzi po głowie, ale być może właśnie ta nutka żartobliwej erotomanii nadaje jego postaci taki fajny całokształt ;)
OdpowiedzUsuńNatalia tak się obawiała spotkania na szczycie z Bartmanami, a tu proszę, jakie miłe zaskoczenie! :) Pani Jadzia jak zwykle miła i serdeczna, ale Pan Leoś? Nie poznaję człowieka! Najpierw był przeciwny związkowi Zbyszka z Natką, naubliżał jej,a teraz nagle każe mówić do siebie "tato"?! :D Czy on coś palił? :D Nie mniej jednak bardzo mnie to cieszy, że przyjęli naszą młodą mamusię z otwartymi ramionami. :) I coś mi się wydaje, że Zbyszek podczas tego obiadu, chce zapytać Natalię o coś bardzo, bardzo ważnego i chyba nawet wiem, o co. :)
Marcin, Marcin... Grrr, coraz bardziej zaczynam tego imienia nie lubić, bo będzie mi się kojarzyć z tym satanistą. :P No, ale komplikowanie i utrudnianie spraw to przecież Twoja specjalność, dlatego jego ponowne pojawienie się wcale a wcale mnie nie dziwi :) Mam jednak nadzieję, że kiedyś wyląduje tam, gdzie jego miejsce i nie będzie zakłócał niczyjego spokoju. :)
Czekam na next! :*
'Mów mi tato'?! Jaki ja szok przeżyłam!! Leon robi postępy i tylko tak groźnie wygląda :D Tak, piękna rodzina Bartmanów prawie w komplecie, bo czekamy jeszcze na dzidziusia :) Ja myślę, że to Ty nie możesz długo bez Marcina wytrzymać ;p;p Czyżby miał powstać nowy, idealny związek między Julką i Michałem? Pomimo tego, że na początku tak idealnie wcale się nie zapowiadało ;p;p Jak już wyjdzie na spacer następnym razem, to może przyjść do mnie :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejny, nulka :*
kocham niemoralnego Zbycha, kocham sklerotyka Leona, kocham bujającego w obłokach Michała, ale przede wszystkim kocham Ciebie <3
OdpowiedzUsuńjak łatwo można się od tego uzależnić *.*
Spotkanie na szczycie z rodziną Zbyszka nie wypadnie źle bo widać, że Kasi się udało przekonać pana Leona do Natalii. Jak każdy ojciec boi się o swoje dziecko, ale podczas ich pierwszego spotkania przesadził. Dobrze, że wie iż popełnił błąd. Czyżby nasz Zibi chciał się oświadczyć na spotkaniu z rodzicami? :D Co do Marcina to nie lubię to mało powiedziane. Gość powinien się leczyć. Żeby pobić Julię tylko dlatego, że nie chciała mu pomóc w jego niecnych planach?! Niech, że się on już odczepi od wszystkich i da żyć. Michała wzięło na max :D co mnie cieszy ;)
OdpowiedzUsuńPanie Leonie, takiego pana kocham :D
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co tam Zbyś wymyślił ;))
A Marcinowi to już podziękujemy, o.
VE.
Natalka w rodzinie Bartmanów ? To jest to :D
OdpowiedzUsuńCały czas po głowie chodzą mi myśli co do tej 'niespodzianki' Zbyszka. Hmm, małe pudełeczko i to jest niespodzianka .. cóż to jest ? :D Na razie swojej opinii tu nie pozostawię, bo mogę się mylić.
Michaś zakochał się w Julce.. jeszcze tylko on został. Bartmanowie są w trakcie zakładania rodziny a Kubiak nadal samotny. Niech mu szczęście dopisze i Michalska odwzajemni uczucia jego.
A no właśnie.. MARCIN. Nie lubię go , podziękuje mu już. Faktycznie lubisz robić na przekór ;)
Czekam na 29 i epilog w-objeciach-smierci .
Pozdrawiam :*
Uuu pan Leon mnie zaskoczył ;) I to bardzo pozytywnie ;) Jestem bardzo ciekawa co ten Zbyszek kombinuje hm ? ;) Mam pewne podejrzenia, ale zachowam je dla siebie i mam nadzieję, że okażą się prawdą ;) Tego Marcina to bym rozszarpała normalnie! Kubiak masz iść mu przywalić! Bo jak nie to ja zrobię to za ciebie! Niech zostawi zarówno Julkę jak i Zbyszka i Natalię. Wara od ich związku!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Kinga ;*
Omnomnom słooodko ♥
OdpowiedzUsuńKubiak, staraj się o Julkę ;3 Oby coś się z nim wykroiło ^^
Mam nadzieję że myślę podobnie jak Zbyszek, więc dobrze robisz chłopie :D
Robi się ciekawie, więc ze zniecierpliwieniem czekam na kolejny! ;]
co Ty gadasz świetny za każdym razem :)
OdpowiedzUsuńWitaj, zapraszam Cię na matchballforlove.blogspot.com, gdzie pojawił się 17 rozdział C:
OdpowiedzUsuńNa okulary-oknem-na-swiat pojawił się kolejny rozdział. Serdecznie zapraszamy :)
OdpowiedzUsuńhttp://you-and-me13.blogspot.com/2012/11/3-nie-uwierzysz-kogo-wczoraj-spotkaam.html
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie, zapraszam do siebie trójeczka już jest.
Oj jak wszystko się wreszcie szczęśliwie układa i oby tak do końca! Bo to opowiadanie ma się zakończyć (najlepiej nie tak prędko) ale ma być HAPPY END. A że ja tak powiedziałam, tak musi być :P Mamy miłość, ale nienawiść zawsze trzyma ją za rękę. Mamy siebie, ale nie wiem czy mamy coś więcej - czyli część druga na http://wciaz-ja-kocham.blogspot.com/. Serdecznie zapraszam i życzę miłej, chociaż krótkiej lektury. Kajdi. :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na XI rozdział :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam J:*
Zapraszam na 1 rozdział :).
OdpowiedzUsuń[ i-do-not-know-what-i-want.blogspot.com ]
Witaj, na matchballforlove pojawił się kolejny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam na 2 rozdział :).
OdpowiedzUsuń[ i-do-not-know-what-i-want.blogspot.com ]
Pojawił się trzeci rozdział na when-the-sun-goes-downstairs.blogspot.com , więc z przyjemnością zapraszam:)
OdpowiedzUsuńCo ta za nagła zmiana! Ciekawe za czyją sprawką ojciec Zbyszka był tak miły, czy też zrozumiał swój błąd. Marcin to chyba nie odpuści, co ?
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na 40 rozdział na okulary-oknem-na-swiat i lekcję 5 na http://lekcja-milosci-fc.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
na matchballforlove.blogspot.com pojawił się 19 rozdział, zapraszam! ;)
OdpowiedzUsuń