- Nie wytrzymacie bez
jakichkolwiek zbliżeń nawet parę godzin? - Misiek patrzył na nas roześmianym
wzrokiem.
- Jak widać nie. A poza
tym chyba się puka, patafianie! - Zbyszek próbował być poważny, ale kiepsko mu
to wychodziło.
- Sorry, normalnie bym
tak nie wparował, no ale tak huknęło, myśleliśmy z Alexem, że ładujecie
amunicję na wojnę! A właśnie, jeśli chodzi o młodego - pasożyt jeden zżarł mi
wszystkie paczki żelków! Nigdy więcej z nim nie będę dzielił pokoju!
We trójkę wybuchnęliśmy
śmiechem.
- No to co gołąbki,
czeka Was kilka godzin rozstania, w końcu Natka jedzie samochodem, a na nas
jutro rano czeka samolot - przypomniał Kubiak.
- A nie moglibyście
pojechać ze mną i bratem? Może i auto nie jest zbyt ogromne, ale w czwórkę na
spokojnie się zmieścimy - zaproponowałam.
- Momencik, pobiegnę
zapytać trenera. - odparł Michał ze świecącymi oczami - Ciekawe, co powie na
taką rewelację.
Misiek zniknął na kilka
minut. Przez ten czas zdążyłam doprowadzić się ze Zibim do porządku.
Po chwili drzwi ponownie
się otworzyły i do środka wpadł uśmiechnięty od ucha do ucha Kubiak.
- Nie uwierzycie! -
wypowiedział, dysząc.
- Zgodził się? -
zapytałam z nadzieją.
- To, że się zgodził, to
nic! Zacytuję, co powiedział: " Bardzo dobrze, przynajmniej jednego
erotomana i jednego alkoholika mniej na pokładzie." Nazwał mnie
alkoholikiem! No przepraszam bardzo, ale ta ostatnia akcja to nie był mój
pomysł! - oburzył się Misiek.
- Powiedział, że jestem
erotomanem? - Bartman zrobił obrażoną minę.
- Cóż, w końcu rację ma.
- odparł nieśmiało Michał i natychmiastowo oberwał z poduszki. - Dobra, lecę na
dół zacząć się pakować - po czym opuścił pomieszczenie.
- My chyba też
powinniśmy - wstałam i zaczęłam zbierać swoje ciuchy.
Nie minęło pół godziny,
kiedy nasze torby leżały przy drzwiach, wypełnione po brzegi. Najgorzej szło
nam pakowanie butów Zbysia, nigdy bym nie pomyślała, że facet bierze ze sobą
tyle obuwia, na dodatek tylko na dwa dni!
Zmęczona dawką emocji,
przebrałam się w piżamę i wskoczyłam do łóżka. Po chwili poczułam, jak oplata
mnie ramionami i przyciąga bardziej w swoją stronę. Wtuliłam swoje pośladki w
jego podbrzusze, uśmiechając się pod nosem. Wiedziałam, że nie pozostawi tego
bez komentarza.
- Em, kochanie... -
wydusił. - Nie zasnę, mając Twój śliczny tyłek wiesz gdzie...
Roześmiałam się i
przewróciłam na drugi bok.
- Tak o wiele lepiej -
uśmiechnął się.
Sen zmorzył nas oboje
bardzo szybko.
Około godziny
dziesiątej, po śniadaniu, kiedy drużyna Jastrzębskiego Węgla pojechała
autobusem na lotnisko, my we czwórkę męczyliśmy się z umieszczeniem bagaży w
samochodzie.
- Będziesz trzymał te
swoje buty na kolanach! - bąknął Misiek.
- Nie ma sprawy, a Ty
swoje zapasy alkoholowe! Pojęcia nie mam, jak udało Ci się przemycić to
wszystko pod okiem trenera - odparował Zbyszek.
- Ma się swoje sposoby -
Kubiak puścił do niego oko.
W końcu udało się
upchnąć wszystkie torby do bagażnika.
- Dobra, ja z młodym
siedzimy z przodu, świntuchy z tyłu - zadecydował Michał.
- Świntuchy? -
zainteresował się Alex.
- Ciesz się, że nie
poleciałeś wtedy ze mną do góry, kiedy tak walnęło, tylko byś się zgorszył -
odpowiedział Misiek, zaśmiewając się.
Te jego komentarze
pomału zaczynały doprowadzać mnie do czarnej gorączki, Zbysia zresztą też.
Wsiedliśmy do samochodu
i ruszyliśmy spod hotelu. Nie minęło kilka minut, a Kubiaka wzięło na
wspominki.
- Zbychu, pamiętasz, jak
byliśmy w jego wieku? - zapytał, mając na myśli Alexa. - I tę akcję z
dziewczynami z akademika?
- Pamiętam, pamiętam...
- chyba nie miał zamiaru wypowiadać się na ten temat.
- Jakimi dziewczynami? -
zainteresowałam się.
Mimo gestykulacji
Zibiego, Misiek zaczął opowiadać.
- Mieliśmy wtedy po
osiemnaście lat i zaczęliśmy bardziej interesować się kobietami. Pewnej nocy
przyczailiśmy się pod jeden z warszawskich akademików. Z racji tego, że razem
mamy prawie 4 metry, Zbyszek wlazł mi "na barana".
- Mam rozumieć, że
podglądaliście dupy z uczelni? - zapytał Alex.
- Pewnie też bym
cokolwiek podpatrzył, ale ta sierota niechcący uderzyła w okno i dziewczyny się
zorientowały. Spierdalaliśmy tak, że aż się kurzyło - wybuchnął śmiechem.
- A pamiętasz lepienie
bałwana? - Bartman widocznie postanowił się odegrać. Kubiak posłał mordercze
spojrzenie w jego stronę, a ten tylko pokazał mu język.
- No mów, mów -
nalegałam.
- To było tego samego
roku, co akcja z akademikiem. Napadało mnóstwo śniegu, dlatego z Bartkiem
Gawryszewskim postanowiliśmy w ramach kawału ulepić co nieco w ogrodzie Miśka,
który mieszkał wtedy jeszcze z rodzicami. Wczesnym rankiem wparowaliśmy na
ogródek i zaczęliśmy toczyć dwie ogromne kule, a następnie długi wałek...
- Chwila... Ulepiliście
mu penisa? - roześmiał się mój brat.
- I to jakiego wielkiego
- warknął Michał.
- Ale to nie było
najlepsze. - kontynuował Zibi. - Misiek jak się zorientował, co się dzieje,
wyleciał na podwórko z marchewką i szalikiem w ręce i zaczął go przerabiać na
bałwana, gdyż jego mama z rana zwykle chodziła na zakupy.
Razem z bratem
praktycznie płakaliśmy ze śmiechu.
- Odegram Ci się
Bartman, oj odegram - prychnął poszkodowany.
W tak dobrym humorze
podróż upłynęła nam o wiele szybciej.
- Możecie wpadniecie do
mnie teraz chociaż na trochę? - zapytał Zbyszek z nadzieją.
- Z przyjemnością -
odparłam z uśmiechem.
Kiedy zaparkowaliśmy
przed jego domem, Alex dosłownie pożerał go wzrokiem. Brakowało tylko tego,
żeby ślinka zaczęła mu cieknąć po brodzie.
- O kurwa... - wydusił z
siebie.
- Też tak pierwszy raz
powiedziałem, gdy go zobaczyłem - odparł Michał.
Zbyś przekręcił klucz i
wpuścił nas do środka. Pierwszy raz miałam okazję być w środku. Wydawał się być
jeszcze większy, niż z zewnątrz. Rozejrzałam się dookoła. Urządzony został w
nowoczesnym stylu, posiadał salon, sypialnię, dwie łazienki, kuchnię, jadalnię,
mini siłownię i dwa pokoje, w których znajdowały się między innymi wszystkie
nagrody oraz zabawki Bobka. Takiego domu aż nie chciało się opuszczać.
- Spokojnie, Ty na pewno
będziesz miała okazję często tu przebywać - Kubiak zwrócił się do mnie. W
odpowiedzi pokazałam mu język.
- Czego się napijecie? -
zapytał Zbyszek, jak przystało na gospodarza domu.
- Zrób każdemu
cappuccino i będzie zadowolony - odpowiedział za wszystkich Misiek.
Po godzinie siedzenia
przy kawie i rozmawianiu, rozdzwonił się telefon Michała. Spojrzał kpiącym
wzorkiem na ekran i odebrał.
- Mamo, mówiłem, że
przyjadę do Was wieczorem - odezwał się pierwszy i momentalnie pobladł.
- Spokojnie mamuś,
spokojnie. Za chwilkę będę. - wcisnął czerwony przycisk drżącymi palcami.
- Co się stało? -
zapytał Bartman.
- Tata... strasznie
kiepsko się czuje, muszę jechać...
- Weź mój samochód -
rzucił kluczyki w jego stronę.
- Dzięki stary,
prawdziwy z Ciebie przyjaciel.
Kubiak biegiem skierował
się w stronę garażu, otworzył bramę i wsiadł do Audi. Szybko wycofał samochód i
ruszył w kierunku swojego domu.
Coś dziwnego działo się
z autem Zbyszka, hamulce w ogóle nie reagowały. Próbował raz, drugi - nic, a
Audi coraz bardziej nabierało prędkości. Przerażenie ogarnęło jego ciało. Wtedy
ujrzał ją - długowłosą blondynkę przechodzącą przez ulicę. Nic nie mógł zrobić,
zaczął trąbić jak szalony bez żadnego skutku, była zbyt blisko, aby zdążyć
uciec. Usłyszał jedynie krzyk, ujrzał blond włosy przemykające mu przed maską.
Zamknął oczy z myślą, że to już koniec. Wpadł do niewielkiego rowu, uderzając z
całej siły głową o kierownicę. Poczuł krew płynącą mu zarówno z ust, jak i ze
skroni, a także okropnie silny ból w nodze. Obraz zaczął mu się rozmazywać.
Stracił przytomność.
- Jak to nie dojechał? -
Zibi coraz bardziej zaczął się denerwować, gdy zadzwoniła do niego mama
Michała. - Spróbuję się do niego dodzwonić.
Wybrał jego numer i
czekał.
- Nie odbiera -
powiedział podłamanym głosem. Usiadł na kanapie, chowając twarz w
dłoniach.
Usiadłam koło niego,
kładąc głowę na jego ramieniu. Miałam coraz gorsze przeczucia, które tylko
potwierdził Alex, wchodząc do pokoju blady jak ściana.
- Co jest? - zapytałam
przerażona.
- Powinniście to
usłyszeć - wypowiedział ledwie słyszalnym głosem.
Wpadliśmy do kuchni,
gdzie dobiegł do nas głos dziennikarki radiowej:
- We warszawskiej
dzielnicy Ursynów doszło do groźnie wyglądającego wypadku. Kierowca potrącił
kobietę, a następnie sam wpadł do rowu. Nieoficjalne źródła donoszą, że
był to siatkarz Michał Kubiak. Przyczyną wypadku najprawdopodobniej były
problemy z samochodem. Na razie nie wiadomo, czy któraś z dwójki ofiar nie jest
ofiarą śmiertelną...
~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeżeli czytasz, pozostaw
po sobie chociażby króciutki komentarz. O wiele przyjemniej się pisze, kiedy
wiem, że mam dla kogo to robić.
Dziękuję za wszystkie
ciepłe słowa pod poprzednim rozdziałem. ;* Pozostawiam do Waszej oceny kolejny.
Trochę krótki wyszedł, ale trudno.
Możecie mnie uznać za
zwyrodnialca, ale nie chcę prowadzić opowiadania na samych dobrych
wydarzeniach. Co będzie dalej z Miśkiem? Zobaczycie. ;)
Kończą mi się ferie,
czyli wracamy do szkolnej katorgi. Rozdziały będę dodawać najprawdopodobniej w
weekendy. No to do następnego. ;)
"jednego erotomana i jednego alkoholika mniej na pokładzie" :O spadłam z krzesła i nie wstaję XD genialny blog ! :)
OdpowiedzUsuń