sobota, 27 października 2012

Rozdział jedenasty.


- Nie wytrzymacie bez jakichkolwiek zbliżeń nawet parę godzin? - Misiek patrzył na nas roześmianym wzrokiem.
- Jak widać nie. A poza tym chyba się puka, patafianie! - Zbyszek próbował być poważny, ale kiepsko mu to wychodziło.
- Sorry, normalnie bym tak nie wparował, no ale tak huknęło, myśleliśmy z Alexem, że ładujecie amunicję na wojnę! A właśnie, jeśli chodzi o młodego - pasożyt jeden zżarł mi wszystkie paczki żelków! Nigdy więcej z nim nie będę dzielił pokoju! 
We trójkę wybuchnęliśmy śmiechem.
- No to co gołąbki, czeka Was kilka godzin rozstania, w końcu Natka jedzie samochodem, a na nas jutro rano czeka samolot - przypomniał Kubiak.
- A nie moglibyście pojechać ze mną i bratem? Może i auto nie jest zbyt ogromne, ale w czwórkę na spokojnie się zmieścimy - zaproponowałam.
- Momencik, pobiegnę zapytać trenera. - odparł Michał ze świecącymi oczami - Ciekawe, co powie na taką rewelację.
Misiek zniknął na kilka minut. Przez ten czas zdążyłam doprowadzić się ze Zibim do porządku.
Po chwili drzwi ponownie się otworzyły i do środka wpadł uśmiechnięty od ucha do ucha Kubiak.
- Nie uwierzycie! - wypowiedział, dysząc.
- Zgodził się? - zapytałam z nadzieją.
- To, że się zgodził, to nic! Zacytuję, co powiedział: " Bardzo dobrze, przynajmniej jednego erotomana i jednego alkoholika mniej na pokładzie." Nazwał mnie alkoholikiem! No przepraszam bardzo, ale ta ostatnia akcja to nie był mój pomysł! - oburzył się Misiek. 
- Powiedział, że jestem erotomanem? - Bartman zrobił obrażoną minę.
- Cóż, w końcu rację ma. - odparł nieśmiało Michał i natychmiastowo oberwał z poduszki. - Dobra, lecę na dół zacząć się pakować - po czym opuścił pomieszczenie. 
- My chyba też powinniśmy - wstałam i zaczęłam zbierać swoje ciuchy. 

Nie minęło pół godziny, kiedy nasze torby leżały przy drzwiach, wypełnione po brzegi. Najgorzej szło nam pakowanie butów Zbysia, nigdy bym nie pomyślała, że facet bierze ze sobą tyle obuwia, na dodatek tylko na dwa dni!
Zmęczona dawką emocji, przebrałam się w piżamę i wskoczyłam do łóżka. Po chwili poczułam, jak oplata mnie ramionami i przyciąga bardziej w swoją stronę. Wtuliłam swoje pośladki w jego podbrzusze, uśmiechając się pod nosem. Wiedziałam, że nie pozostawi tego bez komentarza.
- Em, kochanie... - wydusił. - Nie zasnę, mając Twój śliczny tyłek wiesz gdzie...
Roześmiałam się i przewróciłam na drugi bok.
- Tak o wiele lepiej - uśmiechnął się. 
Sen zmorzył nas oboje bardzo szybko.

Około godziny dziesiątej, po śniadaniu, kiedy drużyna Jastrzębskiego Węgla pojechała autobusem na lotnisko, my we czwórkę męczyliśmy się z umieszczeniem bagaży w samochodzie. 
- Będziesz trzymał te swoje buty na kolanach! - bąknął Misiek.
- Nie ma sprawy, a Ty swoje zapasy alkoholowe! Pojęcia nie mam, jak udało Ci się przemycić to wszystko pod okiem trenera - odparował Zbyszek.
- Ma się swoje sposoby - Kubiak puścił do niego oko. 
W końcu udało się upchnąć wszystkie torby do bagażnika.
- Dobra, ja z młodym siedzimy z przodu, świntuchy z tyłu - zadecydował Michał.
- Świntuchy? - zainteresował się Alex.
- Ciesz się, że nie poleciałeś wtedy ze mną do góry, kiedy tak walnęło, tylko byś się zgorszył - odpowiedział Misiek, zaśmiewając się.
Te jego komentarze pomału zaczynały doprowadzać mnie do czarnej gorączki, Zbysia zresztą też.
Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy spod hotelu. Nie minęło kilka minut, a Kubiaka wzięło na wspominki. 
- Zbychu, pamiętasz, jak byliśmy w jego wieku? - zapytał, mając na myśli Alexa. - I tę akcję z dziewczynami z akademika?
- Pamiętam, pamiętam... - chyba nie miał zamiaru wypowiadać się na ten temat.
- Jakimi dziewczynami? - zainteresowałam się.
Mimo gestykulacji Zibiego, Misiek zaczął opowiadać.
- Mieliśmy wtedy po osiemnaście lat i zaczęliśmy bardziej interesować się kobietami. Pewnej nocy przyczailiśmy się pod jeden z warszawskich akademików. Z racji tego, że razem mamy prawie 4 metry, Zbyszek wlazł mi "na barana". 
- Mam rozumieć, że podglądaliście dupy z uczelni? - zapytał Alex.
- Pewnie też bym cokolwiek podpatrzył, ale ta sierota niechcący uderzyła w okno i dziewczyny się zorientowały. Spierdalaliśmy tak, że aż się kurzyło - wybuchnął śmiechem.
- A pamiętasz lepienie bałwana? - Bartman widocznie postanowił się odegrać. Kubiak posłał mordercze spojrzenie w jego stronę, a ten tylko pokazał mu język.
- No mów, mów - nalegałam.
- To było tego samego roku, co akcja z akademikiem. Napadało mnóstwo śniegu, dlatego z Bartkiem Gawryszewskim postanowiliśmy w ramach kawału ulepić co nieco w ogrodzie Miśka, który mieszkał wtedy jeszcze z rodzicami. Wczesnym rankiem wparowaliśmy na ogródek i zaczęliśmy toczyć dwie ogromne kule, a następnie długi wałek...
- Chwila... Ulepiliście mu penisa? - roześmiał się mój brat.
- I to jakiego wielkiego - warknął Michał.
- Ale to nie było najlepsze. - kontynuował Zibi. - Misiek jak się zorientował, co się dzieje, wyleciał na podwórko z marchewką i szalikiem w ręce i zaczął go przerabiać na bałwana, gdyż jego mama z rana zwykle chodziła na zakupy.
Razem z bratem praktycznie płakaliśmy ze śmiechu.
- Odegram Ci się Bartman, oj odegram - prychnął poszkodowany.
W tak dobrym humorze podróż upłynęła nam o wiele szybciej.
- Możecie wpadniecie do mnie teraz chociaż na trochę? - zapytał Zbyszek z nadzieją.
- Z przyjemnością - odparłam z uśmiechem.
Kiedy zaparkowaliśmy przed jego domem, Alex dosłownie pożerał go wzrokiem. Brakowało tylko tego, żeby ślinka zaczęła mu cieknąć po brodzie.
- O kurwa... - wydusił z siebie.
- Też tak pierwszy raz powiedziałem, gdy go zobaczyłem - odparł Michał.
Zbyś przekręcił klucz i wpuścił nas do środka. Pierwszy raz miałam okazję być w środku. Wydawał się być jeszcze większy, niż z zewnątrz. Rozejrzałam się dookoła. Urządzony został w nowoczesnym stylu, posiadał salon, sypialnię, dwie łazienki, kuchnię, jadalnię, mini siłownię i dwa pokoje, w których znajdowały się między innymi wszystkie nagrody oraz zabawki Bobka. Takiego domu aż nie chciało się opuszczać.
- Spokojnie, Ty na pewno będziesz miała okazję często tu przebywać - Kubiak zwrócił się do mnie. W odpowiedzi pokazałam mu język.
- Czego się napijecie? - zapytał Zbyszek, jak przystało na gospodarza domu.
- Zrób każdemu cappuccino i będzie zadowolony - odpowiedział za wszystkich Misiek.
Po godzinie siedzenia przy kawie i rozmawianiu, rozdzwonił się telefon Michała. Spojrzał kpiącym wzorkiem na ekran i odebrał.
- Mamo, mówiłem, że przyjadę do Was wieczorem - odezwał się pierwszy i momentalnie pobladł.
- Spokojnie mamuś, spokojnie. Za chwilkę będę. - wcisnął czerwony przycisk drżącymi palcami.
- Co się stało? - zapytał Bartman.
- Tata... strasznie kiepsko się czuje, muszę jechać...
- Weź mój samochód - rzucił kluczyki w jego stronę.
- Dzięki stary, prawdziwy z Ciebie przyjaciel.
Kubiak biegiem skierował się w stronę garażu, otworzył bramę i wsiadł do Audi. Szybko wycofał samochód i ruszył w kierunku swojego domu.
Coś dziwnego działo się z autem Zbyszka, hamulce w ogóle nie reagowały. Próbował raz, drugi - nic, a Audi coraz bardziej nabierało prędkości. Przerażenie ogarnęło jego ciało. Wtedy ujrzał ją - długowłosą blondynkę przechodzącą przez ulicę. Nic nie mógł zrobić, zaczął trąbić jak szalony bez żadnego skutku, była zbyt blisko, aby zdążyć uciec. Usłyszał jedynie krzyk, ujrzał blond włosy przemykające mu przed maską. Zamknął oczy z myślą, że to już koniec. Wpadł do niewielkiego rowu, uderzając z całej siły głową o kierownicę. Poczuł krew płynącą mu zarówno z ust, jak i ze skroni, a także okropnie silny ból w nodze. Obraz zaczął mu się rozmazywać. Stracił przytomność. 

- Jak to nie dojechał? - Zibi coraz bardziej zaczął się denerwować, gdy zadzwoniła do niego mama Michała. - Spróbuję się do niego dodzwonić. 
Wybrał jego numer i czekał.
- Nie odbiera - powiedział podłamanym głosem. Usiadł na kanapie, chowając twarz w dłoniach. 
Usiadłam koło niego, kładąc głowę na jego ramieniu. Miałam coraz gorsze przeczucia, które tylko potwierdził Alex, wchodząc do pokoju blady jak ściana.
- Co jest? - zapytałam przerażona.
- Powinniście to usłyszeć - wypowiedział ledwie słyszalnym głosem. 
Wpadliśmy do kuchni, gdzie dobiegł do nas głos dziennikarki radiowej:
- We warszawskiej dzielnicy Ursynów doszło do groźnie wyglądającego wypadku. Kierowca potrącił kobietę, a następnie sam wpadł do rowu.  Nieoficjalne źródła donoszą, że był to siatkarz Michał Kubiak. Przyczyną wypadku najprawdopodobniej były problemy z samochodem. Na razie nie wiadomo, czy któraś z dwójki ofiar nie jest ofiarą śmiertelną...

~~~~~~~~~~~~~~~~~

Jeżeli czytasz, pozostaw po sobie chociażby króciutki komentarz. O wiele przyjemniej się pisze, kiedy wiem, że mam dla kogo to robić.

Dziękuję za wszystkie ciepłe słowa pod poprzednim rozdziałem. ;* Pozostawiam do Waszej oceny kolejny. Trochę krótki wyszedł, ale trudno.
Możecie mnie uznać za zwyrodnialca, ale nie chcę prowadzić opowiadania na samych dobrych wydarzeniach. Co będzie dalej z Miśkiem? Zobaczycie. ;)
Kończą mi się ferie, czyli wracamy do szkolnej katorgi. Rozdziały będę dodawać najprawdopodobniej w weekendy. No to do następnego. ;)

1 komentarz:

  1. "jednego erotomana i jednego alkoholika mniej na pokładzie" :O spadłam z krzesła i nie wstaję XD genialny blog ! :)

    OdpowiedzUsuń