„Walcząc
z burzą, dobijamy do brzegu.
Oddajesz mi wszystko, ale ja chcę więcej.
I czekam na ciebie.”
U2 ~ With Or
Without You.
Biel,
wszędzie biel. To jednak nie śnieg miał taki kaprys, aby pokryć Śląsk w porze
typowo letniej. Rażący dla oczu kolor charakteryzował nie ziemię za oknem, a
korytarz, w którym się znajdowaliśmy. Nasze kolorowe ubrania wręcz gryzły się z
niczym niezmąconą białością. Jeżeli na ścianach istniały jakiekolwiek plamki czy
zadrapania, to spłynęły po nich jak po psie. Nawet podłoga była tak zjawiskowo
wypucowana, że na dzień dobry można było wywinąć orła, co w moim stanie nie należałoby
do zabawnych i przyjemnych rzeczy. Podnoszenie
mnie równałoby się z przyjazdem dźwigu, ewentualnie straży pożarnej.
Siedziałam
na plastikowym krzesełku, w jednej ręce ściskając ostatnie wyniki badań, w
drugiej dłoń ukochanego. Wzdychałam ciężko, czasami zerkając z niepewnością na
Zbyszka. Mój układ nerwowy został podzielony na dwie części. Jedna z nich
trzęsła się ze strachu, druga kwiliła z radości. Obawy nie dotyczyły jednak samego dziecka. Z pozoru
mogło wydawać się to dziwne, ale bałam się mojej nowej pani ginekolog, a
zarazem położnej. Przeszperaliśmy w internecie fora dotyczące Żor, które
zaprowadziły nas właśnie do tej przychodni. W czym tkwił problem? Ano w tym, że
lekarz w swojej profesji wspaniały, co najwyżej paskudny człowiek z
charakteru.
- Kochanie,
nie martw się – szepnął mi na ucho. – Nie taki diabeł straszny jak go malują,
czyż nie?
- To
się jeszcze okaże – przebąknęłam, nerwowo skubiąc kartki.
Jak na
złość akurat w tym momencie drzwi od sali się uchyliły, a zza nich przez
powietrze przepłynął nieco skrzekliwy głos.
- Pani
Olszewska, zapraszam.
Biorąc
głęboki oddech, chwyciłam się za okrągły brzuch i ślimaczym tempem podniosłam z
krzesełka.
-
Poczekaj – mruknęłam do zbierającego tyłek z obicia Bartmana. – Rzekomo faceci mogą
wchodzić, ale z taką żyletą to nigdy nie wiadomo. Zapytam się.
Wsadziłam
głowę w szczelinę między frontem a framugą.
- Dzień
dobry – wysiliłam się na słodki uśmiech. – Czy narzeczony także może być przy
badaniu?
Szczuplutka
pani doktor w średnim wieku machnęła jedynie ręką. W moim przekonaniu to
oznaczało tak.
Kiwnęłam
palcem na Zbyszka. Ten podniósł się energicznie i szybkim krokiem wparował do
środka. Chyba nieco za szybkim, bo chwilę potem masował swoje czoło. Albo on
nie patrzył na nic, co jest na wysokości jego głowy, albo te framugi mieli tutaj
nieprzystosowane do takiego wzrostu.
- Drodzy państwo, to badania czy cyrk na kółkach? – skierowała swój wzrok na nas. Automatycznie otworzyła usta ze zdumienia. Okulary z czerwonymi oprawkami zsunęły się jej z nosa i uderzyły o plik kopert z informacjami o pacjentkach.
Miało być wcześniej, ale porządki świątecznie skutecznie uniemożliwiły mi dodanie rozdziału. Przepraszam, że dziś tylko o Zbyszku i Natalii, ale nie miałam koncepcji na napisanie tego inaczej. Jeszcze tylko dwa, włącznie z epilogiem. ;)
- Drodzy państwo, to badania czy cyrk na kółkach? – skierowała swój wzrok na nas. Automatycznie otworzyła usta ze zdumienia. Okulary z czerwonymi oprawkami zsunęły się jej z nosa i uderzyły o plik kopert z informacjami o pacjentkach.
- Czy
to nie pan wywołuje u mojej córki rozmaite piski i wrzaski, a na dodatek gości
na ścianie sąsiedniego bloku? – wycharkała, łapiąc się za kark.
-
Całkiem możliwe – strzelił swój firmowy uśmiech, siadając na drugim wolnym
fotelu.
Wredne
babsko, które przyczepiłoby się do najmniejszej pierdoły? A skądże znowu! Można
by było rzec, że zamieniła się charakterem z aniołem. Żadnych retorycznych
pytań, żadnych docinków na temat ubioru czy dbania o siebie, nic. Wręcz
przeciwnie. Głos pani doktor został jakby nastrojony. Ćwierkała jak ptak
zamiast syczeć niczym odkurzacz. Wpatrywała się rozmarzonym spojrzeniem nie
tylko w Zbyszka, ale i również mój brzuch. Badanie wykonywała z największą
czułością, specjalny żel nakładała tak delikatnie, że nawet najbardziej
wrażliwa kobieta niewiele by z tego dotyku poczuła.
-
Proszę patrzeć na ekran – pisnęła, jakby sprawdzała rozwój swojego wnuka, a nie
zupełnie obcego dziecka.
Pojeździła
chwilkę specjalnym przetwornikiem, aż w końcu na monitorze pojawiło się maleństwo.
Zbysiu wysilił wzrok, przyglądając się dziecku z dokładnością.
-
Okulary są w mojej torebce – mruknęłam, kręcąc z dezaprobatą głową. Na boisku
myśli jak najlepszy naukowiec, natomiast poza nim w ogóle nie wysila się na
testowanie swojego czerepu.
Mimo
tego, że włożył szkła na nos, to i tak podszedł pod sam telewizorek, wręcz
zasłaniając mi widok. Błądził palcem po ekranie, najwyraźniej zawzięcie czegoś
szukając.
- Pani
doktor? – spojrzał z ukosa na lekarkę. – Dlaczego on nie ma, ehm, członka?
- Bo to
dziewczynka, proszę pana. Będzie miał pan córeczkę – rozpromieniła się jak
słońce.
Usiadł
z powrotem na rogu kozetki, silnie ściskając moją dłoń. Miałam wrażenie, jakby
ktoś zakleił mu usta. Nie pisnął ani słówka podczas przepisywania witamin, nie
odpowiedział na złożone z strony pani ginekolog gratulacje, nie użył zwrotu
grzecznościowego, kiedy składał autograf dla jej latorośli na kartce papieru. Pociągnął
mnie za sobą do samochodu, pomógł się zapiąć, po czym usiadł za kierownicą. Ciszę
przerywało jedynie grające radio.
- Zibi,
co jest? – nie wytrzymałam napięcia. – Tak bardzo cieszyłeś się na to badanie,
na zobaczenie kruszynki przed urodzeniem, a teraz twój entuzjazm tak po prostu
wyparował.
Przez
jego usta nie przepłynęło żadne słowo. Uśmiechnął się jedynie delikatnie,
ponownie oddając się w całości jeździe.
-
Wolałbyś mieć syna, prawda? – musiałam o to zapytać.
Gwałtownie
zahamował ze względu na czerwone światło.
- Nie,
skądże – bąknął, wpatrując się w stopy położone przy hamulcach.
- Więc
w czym problem?
Wziął
kilka głębokich oddechów. Ponownie wwiercił swoje, tym razem ciepłe,
spojrzenie.
- Nie
wiem, jak nazwać naszą córkę – powiedział z powagą, po czym wybuchnął gromkim
śmiechem.
-
Wkręcałeś mnie przez cały czas?! – fuknęłam, w międzyczasie uderzając go dłonią
w głowę.
-
Kochanie, nie gniewaj się. Po prostu chciałem zobaczyć twoją reakcję –
wymruczał, ocierając łzy wypływające zza jego powiek.
- To
nie było śmieszne, Bartman – warknęłam, mierząc go lodowatym spojrzeniem. –
Przyprawiłeś mnie o marmoladę zamiast mózgu.
Zachichotał
ponownie.
- Jak
mogłaś pomyśleć, że wolałbym syna zamiast córki? Przecież płeć żeńska jest o
wiele lepsza pod względem rodzicielstwa.
- A
niby skąd taka teoria? Twoje wcześniejsze teorie a'la wróżbita pozwoliły mi tak pomyśleć.
- Bo
dziewczynkę mogę ubrać zarówno w dres, jak i sukienkę. Mogę nauczyć grać w
piłkę, jak i bawić się z nią lalkami. Z dziewczynką mogę wszystko.
-
Poczytałbyś trochę magazynów plotkarskich to byś wiedział, że nie takie rzeczy
z małymi chłopczykami się wyprawia – oświeciłam jego siatkarski umysł.
- W
życiu nie wcisnąłbym syna w rajstopy i kazał mu wywijać jak baletnica! – oburzył się.
– A wracając do wcześniejszego tematu –
Magdalena.
- Co
Magdalena? – spojrzałam na niego jak na kosmitę.
- Takie
imię proponuje dla naszego dziecka.
- Magda,
Madzia, Madziul, Meg, Lena? – posłużyłam się wszystkimi znanymi mi skrótami
tego imienia. Wyciągnęłam usta w szeroki uśmiech. – Podoba mi się.
-
Skarbie, twój narzeczony wybiera tylko to, co ci się będzie podobało – zrobił
kuriozalną minę, patrząc na mój brzuch jak wygłodniały pies na kości. –
Magdaleno Bartman, wiedz, że twój tatuś cię oczekuje. Masz pozwolenie na ślinienie, gryzienie i wymiotowanie na wujka Michała. I zapamiętaj sobie już
na początku – żadnych chłopaków głoszących wywody pod oknami! Do dwudziestego
roku życia to ojciec będzie wiódł prym, a nie jakiś tam wymoczek.
- Wiesz
co? Czasami myślę, że masz o wiele gorsze poglądy od osiedlowego monitoringu w
postaci moherów.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Miało być wcześniej, ale porządki świątecznie skutecznie uniemożliwiły mi dodanie rozdziału. Przepraszam, że dziś tylko o Zbyszku i Natalii, ale nie miałam koncepcji na napisanie tego inaczej. Jeszcze tylko dwa, włącznie z epilogiem. ;)
Tysiok, dla Ciebie. :*
Życzeń
jeszcze nie składam, bo mam w planie prezent świąteczny. Podejrzewam, że w
drugi dzień świąt Bożego Narodzenia się pojawi. :)
Mam
coraz mniej czasu na pisanie. Mówiąc szczerze – wolę nadrobić zaległości niż
bazgrać byle co. A takie dziesięć powiadomień dziennie blokuje dzierganie w
Wordzie, bo na cały dzień przed komputem pozwolić sobie nie mogę. Postaram się
przez te kilka dni wolnego stworzyć coś nowego. Nie, to jeszcze nie będzie
druga część herosów. :)
Czy
tylko według mnie sesja Zibi&Igła jest najlepszą, jaka do tej pory
powstała? *.*
Ojej <3
OdpowiedzUsuńZibi będzie świetnym ojcem, aczkowiek odrobinkę szkoda mi Michałka... Ale cóż, skoro tatuś pozwolił ;)
A teraz będę paskudą i złapię Cię za słówko: Będzie kolejna część herosów ;) bo napisałaś, że ta niespodzianka to JESZCZE nie jest druga część, a to oznacza, że ona kiedyśtam się pojawi :D
Caroline! Cudowne! Kocham Cię i za tego bloga i za bloga o Samancie i za perwersję. Jesteś aktywnym wulkanem pomysłów. DZIĘKUJĘ CI :3
OdpowiedzUsuńPOZDRAWIAM :3
Trochę przestraszyłam się tą reakcją Zbyszka, ale widzę, że nie potrzebnie. Sprytny plan miał ale nie można tak Natki denerwować. Imię dla małej też mi się podoba. Co do sesji jestem takiego samego zdania co Ty. Pozdrawiam Angel :*
OdpowiedzUsuńże przepraszam się bardzo, ale dlaczego Mała może obślinić, gryźć i wymiotować na mojego Kubiaka? :P
OdpowiedzUsuńrozwaliłaś mnie <3 Zibi i jego pomysł :D rozdział cudowny :) tak, sesja genialna <3 cudowna <3 ale się zaserduszkowałam :P
oj jest najlepsza! równie ciekawa jest jeszcze sesja Baku- piłka ;3
OdpowiedzUsuńboże! (dzisiaj będzie grzecznie :)) jak ja sie wystraszyłam tej reakcji Bartmana!normalnie myślałam, że powie jej dziękuje odchodzę. ale nie. ten to musi sobie żarty stroić. motyla noga! na początku nie polubiłam pani doktór, ale z czasem stała się fajna i mozna ją zaakceptować. no kurczę, cały czas czekam na rozwinięcie sytuacji z Kubim. ino sie biedny zakochał.
mało czasu na pisanie? zmuszam się, wyganiam i nakazuje sobie pisanie rozdziału, ale ewidentnie mi nie idzie. miałam dodać przed świętami, ale nie wiem czy dam radę. w dodatku zostałam wrobiona w cało łikendowe pomaganie w kuchni. matko! nie wiem czy wypowiedź wyszła spójna, ale padam na twarz:) Ahoj;*;*
Zbyszek wkręcił nie tylko Natalię, ale i mnie :).Ta jego reakcja była niezbitym dowodem, że nie cieszy się z córeczki. Gdyby tak na prawdę było, straciłby w moich oczach, i to bardzo... Ale na szczęście, to tylko poczucie humoru Bartmana dało o sobie znać. Magdalena? Piękne, normalne imię :) Ogólnie, świetny rozdział, choć tylko wątek Bartmanów. Czekam na kolejną część :)
OdpowiedzUsuńA ja wiedziałam, że będzie się cieszył z dziewczynki :). Faceci zawsze się cieszą i często rozpiera ich większa duma ;). Całe szczęście, że ubierałby chłopca w rajstopki, bo co by z niego wyrosło :P. Madzia z takimi rodzicami, jak i wujkami będzie miała dobrze ;). Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńOj, ten Bartman, do końca trzyma w napięciu :) A Madzia to szczęściara, mieć taką rodzinę... ahh :) Dlaczego tak mało do końca? Całe szczęście startujesz z czymś nowym! Doczekać się nie mogę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Kinga :*
No i proszę, pani doktor z pozoru wredna zołza, okazała się być sympatyczną kobietką. :) I jeszcze ten jej tekst: "Czy to nie pan wywołuje u mojej córki rozmaite piski i wrzaski, a na dodatek gości na ścianie sąsiedniego bloku?" – rozwalił mnie! :)
OdpowiedzUsuńZadrżałam, kiedy po usłyszeniu płci dziecka, Bartman stał się nagle taki oschły i obrażony. W głowie tworzył mi się już czarny scenariusz, a Natalii napędził na pewno ogromnego stracha. Już widzę jak tata Zbyś zajmuje się swoją małą kruszynką, Madzią. :) Achh.. :)
A sesja Zbyszka i Krzyśka... Bajka! :)
pozdrawiam :*
Pan Zbigniew to z pewnością mózgu nie ma, w każdym bądź razie w tym opowiadaniu. Jak można tak nastraszyć kobietę w ciąży?! :D Poza tym cieszę się, że będzie córeczka, a nie synek. :) Czekam z niecierpliwością na następny i przepraszam w takim razie, że nie pozwalam Ci pisać w Wordzie, obiecuję poprawę :D :*
OdpowiedzUsuńale u nich kolorowo :)i tak ma być już do końca. Podoba mi się wybór imienia - moja imienniczka ;)
OdpowiedzUsuńa sesja Zibiego i Igły - marzenie! Tak gdzieś 20 razy już ją przeglądałam i skończyć nie mogę :D
pozdrowienia ;)
"Masz pozwolenie na ślinienie, gryzienie i wymiotowanie na wujka Michała." - biedny Misiek!
OdpowiedzUsuńÓsmy rozdział na when-the-sun-goes-downstairs.blogspot.com, serdecznie zapraszam:)
OdpowiedzUsuńW wolnym czasie rozdział przeczytam:)
Współczucie dla Michała:)
UsuńTylko nie koniec!
;d
Ach ten Bartman ;) Ja już naprawdę się wystraszyłam, że on się nie będzie cieszył z córeczki ;d Oj jak dobrze, że tak nie jest ;d Ta Madzia będzie prawdziwą szczęściarą ;d mieć Zibiego za ojca, o Jezu ja też tak chcę ! No cóż, pozostaje pogratulować rodzicom tego, że będą mieli na pewno prześliczną córeczkę ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco, Kinga ;*
Pani doktor nie taka zła jak ją malują ;) Jej córka powinna być z niej dumna bo tak dobrze rozpoznała idola swojej córki, że jej autograf załatwiła ;) Że moja mama tak dobrze się nie zna na siatkarzach :P
OdpowiedzUsuńNo więc będzie Madzia ;) Najlepiej było by gdyby to były bliźniaki :) Na początku myślałam, że Zbyszek jest zawiedziony, że to pierworodna, a nie pierworodny. Jednak na całe szczęście tak nie jest :)
decydowanie nie! kiedy ja zobaczyłam tę sesję z Igłą i Zibim, to stwierdziłam, że Bóg jest kobietą! od razu gęba się cieszy jak się na nich patrzy :) (podobnie miałam z Zibim otwierającym kokosa). ale może coś na temat rozdziału... więc! kurde! już myślałam, że Zbysław wbił sobie do tej pięknej czarnej główki, że będzie miał syna i biedna dziewczynka będzie cierpiała, bo ten a nie inny plemnik był szybszy! no żesz w morde! ;p śmiem twierdzić, że to będzie najpiękniejsza dziewczynka na świecie (zaraz po mnie!;p). A Kubi... jużn mu współczuję tych zaślinionych i orzyganych ubrań! :) pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńJeżeli masz ochotę to zapraszam na nowe notki http://zapomniecoprzeszlosci.bloog.pl/ i http://ja-ty-oni.bloog.pl/ ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Kinga ;*
Sesja jak najbardziej udana, jak dla mnie idealna :D
OdpowiedzUsuńZibi ładnie nastraszył Natalię, także mnie, a tu taka niespodzianka :)
Nie mogę się doczekać kolejnych części i tego "czegoś nowego" :)
Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale miałam brak czasu ;D
Pozdrawiam i zapraszam do siebie na nowy rozdział: http://setball-for-hope.blogspot.com/, Doroshi :*
Cześć :) Jeżeli masz czas i ochotę to serdecznie zapraszam na XIV jestesmy-sobie-przeznaczeni.blogspot.com . Nie czytasz, zignoruj :)
OdpowiedzUsuńŻyczę wesołych Swiąt i udanego sylwestra :*
PS. Nowości nadrobię już niebawem :)
Zbyszkowi się udało , bo ja też się trochę przestraszyłam .;D
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze coby tu dużo mówić ... świetny :)
Zapraszam do mnie na nowy rozdział :
http://volleyball-my-lifee.blogspot.com/
Oraz życzę Wesołych Świąt i udanego Sylwestra . ; ))
padłam przy momencie, gdy to Zibi szukał dowodów na to, że to będzie syn. a tu proszę jaka niespodzianka. Magdalena - ogólnie ładne imię, ale zbyt pospolite, tak myślę.
OdpowiedzUsuńprzy okazji zapraszam na piątkę na all-against-us.blogspot.com :)
Pochłonęłam Twojego bloga w jeden dzień :3 jestem pod wrażeniem. Cudowny. :* Masz talent i to ogromny. Blog o Samancie oraz perwersja również są genialne . ;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ;)